środa, 17 listopada 2010

zielicha

właściwie, gdyby napar z ziół posolić i wrzucić mu makaron albo grzanki, można go pić jak gorący kubek. tak coś przeczuwam. jestem gotowa zjeść zupę chyba z każdego zielstwa, czego nie mogę powiedzieć o ziołowych herbatkach.

*

dziś ponurym popołudniem łaziłam po mszarach, żeby nawąchać się listopada. tej zgniłości, tej butwizny. przykładałam twarz do pni drzew i wdychałam zapach porostów, podnosiłam z ziemi mech , żeby poczuć przygotowującą się do zimy grzybnię, i liście, wchodzące w kolejny cykl

**

możliwe, ze to mieszkanie na wsi, ale stałam się wrażliwa na zapachy jak świnka truflowa. na zapachy i dźwięki. wzrok natomiast spada tradycyjnie na łeb na szyję. kiedy dojdzie do stóp, zacznę się widzieć od dołu ;)

****

a właśnie, piekielny por nie chce schnąć. zbyt późna pora w suszarni. idzie jak po grudzień
i czas dodać kolejny składnik nalewce na żurawinie, al;e jestem leniwa i prawdopodobnie wyrosną mi glony na sierści

:]

4 komentarze:

  1. pozdrawiam Zielichę i jej listopadową krainę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pije dziurawiec :|
    moiściewy, świat się kończy!

    OdpowiedzUsuń
  3. ale jak widzę, zdrowo ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. do obrzydzenia, choć to podobieństwo do gorącego kuba bardzo mi pomaga :]
    uwielbiam zapach ziół, tylko ta dziwna podpłciowość smaku

    OdpowiedzUsuń