właściwie, gdyby napar z ziół posolić i wrzucić mu makaron albo grzanki, można go pić jak gorący kubek. tak coś przeczuwam. jestem gotowa zjeść zupę chyba z każdego zielstwa, czego nie mogę powiedzieć o ziołowych herbatkach.
*
dziś ponurym popołudniem łaziłam po mszarach, żeby nawąchać się listopada. tej zgniłości, tej butwizny. przykładałam twarz do pni drzew i wdychałam zapach porostów, podnosiłam z ziemi mech , żeby poczuć przygotowującą się do zimy grzybnię, i liście, wchodzące w kolejny cykl
**
możliwe, ze to mieszkanie na wsi, ale stałam się wrażliwa na zapachy jak świnka truflowa. na zapachy i dźwięki. wzrok natomiast spada tradycyjnie na łeb na szyję. kiedy dojdzie do stóp, zacznę się widzieć od dołu ;)
****
a właśnie, piekielny por nie chce schnąć. zbyt późna pora w suszarni. idzie jak po grudzień
i czas dodać kolejny składnik nalewce na żurawinie, al;e jestem leniwa i prawdopodobnie wyrosną mi glony na sierści
:]
niewypowiedziane
3 dni temu
pozdrawiam Zielichę i jej listopadową krainę :)
OdpowiedzUsuńpije dziurawiec :|
OdpowiedzUsuńmoiściewy, świat się kończy!
ale jak widzę, zdrowo ;)
OdpowiedzUsuńdo obrzydzenia, choć to podobieństwo do gorącego kuba bardzo mi pomaga :]
OdpowiedzUsuńuwielbiam zapach ziół, tylko ta dziwna podpłciowość smaku