Listu nie pisze się pośpiesznie, pisze się późno nocą, albo w leniwe popołudnie, zatrzymując na przystankach akapitów. List się odkłada, niewysłany list się pali, pisze się raz jeszcze, pisze się nowy, uważnie, pieczołowicie, ze zmiennym pulsem.
Coraz mniej wysyłam papierowych listów, nie dostaję niemal żadnych, nie licząc korespondencji z banku i zaproszeń na konferencje. A szkoda, bo każdy list wysłany do przyjaciela i od niego otrzymany, to święto.
*
List z jesieni
Czekam listu od ciebie... Tam Południa słońce
I morze mówi z tobą... U mnie długa słota,
Samotność, jesień, chmury i drzewa więdnące...
Dziś pogoda.... lecz słońce chore - jak tęsknota....
Nim wyślesz, włóż list w trawę wonną, albo w kwiaty,
Bo tu żadne nie kwitną już... Niech go przepoi
Spokój, woń słońca, szczęście twej bliży i szaty -
Albo go noś godzinę w fałdach sukni swojej...
A papier niechaj będzie niebieski... Bo może
Znów przyjdą chmury szare, smutne, znów na dworze
Słota łkać będzie, kiedy list przyjdzie od ciebie;
Skarżyć się będą drzewa, co więdną i mokną,
A ja samotny, może znów będę przez okno
Patrzał za małym skrawkiem błękitu na niebie...
(L.Staff)
Ładny wiersz :)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zdałam sobie sprawę, że ja też już od dawna nie dostaję listów.
Ale z drugiej strony, czy jest w tym coś dziwnego, przecież istnieje dosyć ścisły związek pomiędzy otrzymywanymi, a wysyłanymi. Trzeba pisać, i to koniecznie do tych, którzy odpisują
tak, takoż czynię :)
OdpowiedzUsuń