niedziela, 13 stycznia 2019

więcej światła...

W dzienniku elektronicznym Librusa jest tak, że uczeń ze słabą oceną z klasówki ma pewną średnią, a kiedy te ocenę trochę poprawi, to średnia się zmniejsza.*
W badaniach mojej bratowej wyszło tak, że kiedy poszła do dietetyka jej wiek metaboliczny był mniejszy, niż po ustaleniu właściwej diety, dzięki której m.in schudła.**
Dobra zmiana wprowadzana na grunta, wychodzi na złe.
 Nasuwa mię się taki oto cycat z czcigodnego Goethego: "Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie dobro czyni" (J.W.Goethe, Faust) i tylko trzeba go odwrócić w potoczne "chcielim dobrze, wyszło jak zwykle" (porzekadło ludyczne).
Dzisiaj przeczytałam u znajomego na FB taki sam przytyk, jak ubiegłego roku, że zwolennicy partii rządzącej jak oni śmieli wpłacić na WOŚP, hipokryci sięgający dna, pod postem rzeka plwociny. 
A ja tak sobie myślę, czy to źle, jeśli ktoś robi dobrze? Chociaż grzesznik, chociaż jednorazowo, nawet jeśli dla nadziania wyborczej kiełby, a niechta! I tak wybory póty będzie wygrywać się kiełbą, póki ludzie nie zaczną interesować się tematami szerzej i głębiej, niż memami, fb, twitterem i takimi tam. Świadomość, oto, co potrzebne jest temu światu, a to jak sądzę, obserwując w pracy młodzianków i ich familie, przyglądając się rozmowom w TiVi, popisom na FB, raczej się nie wydarzy. Rozszerza się powierzchowność i bezmyślność, co nie rokuje dobrze. 
Zatem zostaje nam łapanie tych ESD*** (M.Musierowicz, Kwiat kalafiora), eksperymentalnych i nielicznych przestrzeni i sygnałów godziwości, jakie nam jeszcze zostały.


*Basia matematyczka ma mi wytłumaczyć dlaczego zgodnie z prawidłami matematyki
** dieta jest nie na schudnięcie, tylko z powodów ogólnie metabolicznych i Hashimoto
*** Eksperymentalny Sygnał Dobra

a tu Mamcia!


środa, 9 stycznia 2019

Z rozmów pedagogicznych - O pobożności

Bywają w szkole takie chwile, że trzeba pomóc koleżance. No więc koleżanka katechetka nie zdążyła wrócić od lekarza na czas i poprosiła mnie, osobę o dość ekscentrycznych poglądach na to i owo,  o zastąpienie jej na lekcji religii w klasie 3. 
- Jesteś pewna? zapytałam, że chcesz żebym zrealizowała temat?
- Jasne, oni wszystko wiedzą, co mają robić w ćwiczeniach, zapytasz ich gdzie skończyliśmy i weźmiesz następny. Poradzisz sobie, klepnęła mnie przez telefon entuzjastycznie w plecy.
Poszłam więc pełna animuszu do dziatwy z klasy 3 i wesołym głosem zakomunikowałam
- Rozpoczynamy lekcję!
- A modlitwa? Aniołki obróciły twarzyczki ku mnie
O matko, pomyślałam i nie pokazując po sobie nerwowości wybrnęłam z sytuacji – A jaką chcielibyście zmówić?
- „Wierzę w Boga”! chórem odparły dziatki
O matko! Pomyślałam, matko i jezusmarjo, najdłuższa i najskomlikowańsza, czy ja ją w ogóle pamiętam? Dobra, odwrócimy się pobożnie twarzą do krzyża, będę coś tam mruczała. Tymczasem dziateczki ustawiają się w wianuszek wokół mnie i teoretycznie zwrócone w stronę krzyża, przechyliwszy kwiatki swych głowin na żyrafich szyjach w moją stronę, bacznie obserwują moje usta, czy mówię.
O matko, panienkonajświętsza, świętyjudo i świętarito, stawałam się coraz bardziej religijna, aby się tylko nie pomylić, aby się tylko nie pomylić... Dobra, z dwoma markowanymi momentami jakoś poszło. Zrelaksowana powróciłam do swobodnego tonu – To co tam robiliście ostatnio w ćwiczeniach?
- Eee, nie wiem, - yyy w 1 części, - Nie w pierwszej, w drugiej!... Pomysłów padało tyleż ileż było tego dnia dziatwy. Po 10 minutach wspólnym wysiłkiem ustaliliśmy miejsce ostatnich poczynań. Kolejny temat – „Wielkanoc”. 
Kółka kręcą mi się w mózgu, z uszu bucha dym, dobra, myślę, mam ja was cwaniaczki! 
- Co ostatnio zaliczaliście u pani? 
- 10 przykazań Bożych! Wołają chórem.
Dobra nasza, porozmawiamy o przykazaniach. No to wymieńcie... Wymieniają.
- O którym przykazaniu chcielibyście, żebyśmy porozmawiali najpierw?
...
- Nie cudzołóż!