środa, 16 sierpnia 2023

2. EuroZWID -Amsterdam

 01.07.2023 ( wtorek) Amsterdam

Dobijamy do brzegu jezdni, jest jeszcze niepewność, jak to na początku, czy to, że ktoś napisał, czekamy, rzeczywiście czeka, czy ta ulica to ta, a może całkiem inna i co tutaj robią okna do chodnika, przez które to widać życie mieszkańców, a także czy rozpoznam bratanka, który wraz z resztą stonki zasiedlał wiele wakcjuszy mój pokój. Dobra, żartuję, rozpoznam. Grześ nas znajduje, pomaga zaparkować u siebie w garażu i te "błękitne szerokie okna" to też jego i Ady.

Dom Ady i Grzesia

Ada jest Chinką, poznali się z Grzesiem w Singapurze i przewędrowali razem do Holandii. Tak po prostu, wybrali miejsce neutralne, ani bliżej, ani dalej. Nie pogadam z nią dużo, bo mój angielski jest żaden i choć Ada mówi świetnie, to ja wiadome... Mieszkanie w loftowym stylu, uporządkowane, koi zmysły popodróżne. Te wielkie okna na ulicę, mówi Grześ, są ok, nikomu to nie przeszkadza i sporo osób nawet ich nie zasłania nawet szczątkowo. Grześ i Ada mają też taras na piętrze, miejsce parkowania i garaże zasłonięte koronami drzew, oraz absolutnie cudnego kocura, który jest dłuższy niż szerszy i ma geny ragdolla, więc, kiedy Grześ bierze go na ręce, zwisa (kocur, nie Grześ). W mieście zieleń, kiedy idziemy zaraz obok chodzi sobie czapla siwa (widział ktoś czaplę siwą w mieście?). Jedynym problemem są drzwi, które Grześ określa  - weee, łatwo otworzycie... Do końca pobytu nie nauczyliśmy się otwierać wszystkich potrzebnych drzwi. W tym domu panuje taki ładny spokój, odpoczynek. 

Grześ nas zabiera na nocny Amsterdam,  choć byłam tu kiedyś, to na nowo widzę to miasto, łazimy, siadamy na jadło i piwło, szwendamy się uliczkami. Grześ pracuje, jest środek tygodnia, a jednak poświęca nam czas i czuję, ze robi to tak po prostu, bo chce. 

02.07.2023 (środa)

Pakujemy forda i lecimy jeszcze do Rijksmuseum, gdzie Straż nocna akurat jest w trakcie skanowania, ale nie, że narzekam, bom była jakieś srogie lata temu. Cieszę się cieszeniem przyjaciół, kiedy Piter podchodzi do mnie i mówi - jest tu Straż nocna, urasta we mnie ta rzadka, a znana wam na pewno, energia szczęścia, prawdziwa radość z odczuwania cudzej radości. .Łazimy po Rijks, a później jeszcze trochę po mieście. I powrót do Grzesia. I dalej. 





1. EuroZWID Początek- Berlin

 Zacznę już dziś, bo wiadome, im dalej tym malej. Się chce. Dystans większy i to dobrze, ale zmienna dyscyplina zapiśmiennictwa nie wróży, dlatego teraz zacznę. 

30 lipca 2023 (niedziela)

Z Justyną, która jest baronem, jeszcze u mnie, jeszcze pakowanie i do Bąkowa, bo Justyna mieszka w Gdańsku, a to przecież pod Bąkowem. Jeszcze noc, jeszcze siedzenie, jeszcze gadanie, jeszcze Dosia piecze nam pizzę, jeszcze bułeczki drożdżowe.

31 lipca (poniedziałek)

Udaje się nam upchnąć do znękanego forda ekwiwalenty naszego wyobrażenia o potrzebach w trasie. I nas, zwichniętą kostkę stuosiemdziesięciocentymetrowego Józka i jego kule włączając. Od tej pory to Polcia i ja będziemy fachowcami w zmieszczeniu tych kul w aucie.
Wiecie, jak to jest w pięć przeróżnych osób w blaszanym pudełku? Tak podróżują sardynki, ale one nie narzekają (gdyż są martwe), a my, choć żywi też nie, bo przed nami 2 tygodnie trasy pełnej brudnych skarpet.
Wieczorem zjeżdżamy do Vanessy i Irka w Berlinie. Kwiczymy obserwując nas zewnętrznym okiem dystansu, z tymi torbami, bambetlami, Irek pęka ze śmiechu widząc nas w bramie. A później jak to u nich, chce się być. Ponieważ nasi przyjaciele wrócili dopiero co z USA, gdzie podążali szlakiem swojej pasji i miłości, wielki szacun, że przyjmują nomadów tuż po. Wieczór to czas na powieści o miejscach, mapy i zdjęcia.

Dom Vanessy i Irka (Berlin) 

Nigdy nie pamiętam, w której to części, ale to może i dobrze, bo byście zaraz chcieli tam wbić. Vanessa i Iro są indianistami i ich trudne bogate historie połączyły się w polskim tipi na którymś zlocie. Mieszkają w bloku, który nie jest z zewnątrz szczególny, ale wewnątrz skrzypi i żyje. Nie sądzę, że to kwestia architektury, niezwykłe (wcale nie cukierkowe na szczęście) uczucie gospodarzy, uczyniło to mieszkanie miejscem dobrej energii. Na ścianach plecionki wampumów, kołczany, na pólkach pełnych książek, dyskretne pamiątki. Nic co raziłoby oczy, nic krzykliwego, ot miejsce, w którym gniazdo sobie uwiło serce. Nie nie, to nie serce z lizaka, Nessi i Iro to ludzie  z krwi i kości, mają swoje upadki, ale najważniejszą energią jest ich wspólny lot. Ten Berlin, tak jak go kiedyś, niezależnie od nich,  poznałam i poczułam, bardzo do nich pasuje. Otwartość, niezwykle poczucie szczerości, bycia sobą. Troszczą się o nas na każdym kroku. Namawiają do zostania jeszcze trochę, bo nigdy dość i ten motyw będzie nam towarzyszył w naszym zwidzie. Zaprawdę, powiadam, świetnych ludzi nigdy dość, ale jutro ruszamy dalej.



Gdy domu się uśmiecha


 Opowiastka z Geel (Belgia)  u Agnieszki i Piotra. Tam nie może być złych zamków.

03.07.2023

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

EuroZWID

 Wróciłam, jeszcze z mętlikiem wrażeń, jeszcze z bałaganem w drobiazgach, jeszcze ze snami przetwarzającymi obrazy. Ale już wiem, ze tegoroczny dziennik podróżny będzie nie tyle o miejscach, co o domach tworzonych przez ludzi, przez moich bliskich konkretnie. Nie spodziewajcie się wszakże pikantnych szczegółów, bo rzecz będzie przez filtr tych cudownych osób o miejscach. No to jakieś 5 tysi kilometrów za nami, Berlin, Amsterdam, Heel, Bruksela, Antwerpia, Nantes, Vannes, Cheverny, Orlean,, Zurich, Lucerna, Jezioro Czterech Kantonów, Pilatus, Vaduz, Kehrbach i wreszcie powrót. Miejsca i krajobrazy, a nad tym wszystkim stała myśl, że poszczęściło mi się w życiu mieć wokół siebie wspaniałych ludzi. Na razie jednak odgruzowuję domostwo