no więc o świtaniu pobudka. mirek marudzi, że trzeba wypuścić kota na dwór, gdyż kot jest nieszczęśliwy i zaraz prawdopodobnie pęknie. w korytarzu zaspa, drzwi przymarznięte. radzi nie radzi z tatkiem szuflujemy śnieg, gotujemy się, lejemy wodę, kując lód i kuląc się w piżamach (ja na boso, bo z pośpiechu zapomniałam kapci z góry). kot olewa sprawę - patrzy na nas, wykrzywia się i idzie odwiedzić kuwetę w piwnicy.
wieczorem na strychu katastrofa, cały strych tonie w śniegu, zapasy ziół dzieś w zaspach, z pora to chyba nic nie będzie o tej porze, a szkoda, bo bardzo na liczyłam, rada nie rada,a głownie nie rada, przekopuję się przez bałwankowie w poszukiwaniu straconej suszarni jak jakiś pieprzony karibu. tymczasem odmarzają mi nery, łapy i takie małe cuś, co robiło kiedyś ping, ale już nie robi.
jest zimawo, choć w kalendarzu jeszcze jesień
zatem do kuchni po coś na rozgrzewkę
jako, że wyszłam prosto z gara, podrzucam na gorąco przepis na kolejną zupę z gwoździa czyli drewnianej łyżki czyli z soczewicą. zupa jest na rychcika, więc doskonale nadaje się na przed filmem szybkie sporządzenie.
zupa z soczewicy z dębową łyżką
no to bierzemy sobie 1,5-2l wody
do wody, hyc - 2 kostki bulionowe (warzywne najlepiej)
i szu w to szklanę soczewicy, a może być nawet z 1,5 szklany
dorzucamy ziele angielskie (trzy czteryyy!)
listek laurowy (do kompletu, bo wiadome, że choć liść i ziele subtelnie się różnią, z tego samego krzaka wawrzyn zbierały)
curry - proponuję sporo, nie szczyptę, bynajmniej, choć może być importowane, dajcie z łyżeczkę a nawet i więcej, zresztą, zależy, jak kto lubi. acz pamiętać należy, że curry od-ważne jest
paprykę (ja dodaję powiórkowaną ususzoną zieloną ogrodową)
paprykę mieloną słodką (sporo)
pieprz kolorowy (czyly mięszanka) świeżo mielony we młynie, we młynie
sól
mieszamy za każdym składnikiem i oczywiście cały czas warzymy miksturę z dębową łyżką
(można dodać, co tam kto woli, ale ja lubię taką do kubka minimalną w treści)
i gotuje się
a tymczasem, za drzwiami...
podsmażamy jedną pokrojoną drobno cebulę na złoto i dwa ząbale czosnkowe posiekane ,
kiedy już się uczyni na rumiano
lu to do zupiny
kiedy soczewica zmięknie (to około 10-15 minut od startu), można się napawać
*
mh, właśnie przed chwilą zamiauczało za oknem i wewiało kota do domu, jak F16 przemknął po schodach i rzucił cielsko na kaloryfer.
voila, oto wieczór!
chyba naleję sobie wina czerwonego do lampki
:]
*
Ps: można wcisnąć do zupy cytrynę
niewypowiedziane
3 dni temu
Smacznego. :D
OdpowiedzUsuńSubran - odburknęła Wyrocznia.
OdpowiedzUsuńBoleshn - zajęczała.
OdpowiedzUsuńWormout stąd. :D
OdpowiedzUsuńDodała. :D:D
kurcze,a widzisz, że też nie można sobie powróżyć ze swojej wyroczni! :D
OdpowiedzUsuńdostałaś dowcip nauczycielski?
aha, było chyba smaczne, kiedy przyszłam do kuchni, ostała się ino ilość umieszczona w kubku :|
OdpowiedzUsuńNo ze swojej nie można! :/
OdpowiedzUsuńUnewal - przytaknęła.
OdpowiedzUsuńRoonlex - zabrzmiała zachęta...
OdpowiedzUsuńSciesk!
OdpowiedzUsuńTertin - ostrzegła...
OdpowiedzUsuńahahahaha, najlepsza jest zachęta a póxniej ten "sciesk!"
OdpowiedzUsuń:D