sobota, 25 lutego 2023

padaśnieg

 Za oknem sypie jak w bajce, ogromne, miękkie płatki przysypują szaro-bury kraj, w którym tak ładnie urządziła się bezmyślność i pochwała krótkowzroczności będącej ariergardą głupoty. Ale ja nie o tym, bo przecież jest sobota, dzień wolny, choć chciałoby się, żeby to był dzień wolności. Ale to jeszcze nie jest ten dzień. Nachodziły mnie nocą przedziwne, duszne sny z korowodem znanych i dawno nie widzianych ludzi, a także tych, których znam tylko z obrazka. Może to przed tym śniegiem. Otrambiam (szkoda, że w języku polskim nie ma dźwięku a/ą, wówczas można by spokojnie wyłą/anczać światło i nie dąsać się na fonetykę) kolejną szklankę herbaty, który to napój jest moją wielką i niekwestionowaną miłością oraz słabością przy okazji, bo pomimo wysychającego na wiór gardła, ciężko mi zamieniać go na aqua vitae i kompulsywnie, przyparta do muru, chleję pół flaszki wody duszkiem, co jest bezczelnym sprzeniewierzeniem się zasadom zdrowego stylu, który wkładam młodziętom do głów w zakładzie pracy. Ot, taka słabostka. 



Nabyłam tom wierszy wszystkich Wisławy Szymborskiej, z czego jestem rada, bo łatwo poń sięgnąć i przegrzebać. A tymczasem przeczytałam Dom Holendrów Ann Patchett w przekładzie Anny Garlak, którą to książkę podarowała mi Reteska, kiedy odwiedzinowała mnie w feryj czas i jest ta książka osadzoną mocno w poczuciu naszym wspólnym, bo mam taką z Tess przestrzeń, którą na potrzeby świata zewnętrznego nazywamy czułostkową, a które to słowo jest tylko zewnętrznym możliwym konturem tej przestrzeni, natomiast nie oddaje naszego rozumienia i rezonowania z czułością, światłem i mechanizmami świata. Taki nasz mikroświat. No i Dom Holendrów doskonale w tej przestrzeni mieszka. Bardzo spokojna, bez dramatycznych tonów opowieść o uczuciu, w jego różnych odsłonach, opowieść, w której wygrywa nadzieja, choćby się przed nią zapierać kopytami. Ciepła, cicha książka na zmarznięte serca i potrzebę ciszy. Historia, w której młody, śmiały mężczyzna kupuje swojej ukochanej wielki, piękny dom należący do rodziny, która zniknęła z rejestru rzeczywistości. Dom od tego momentu staje się osią minaturowego wszechświata związanych z nim postaci i na zawsze zmienia kierunek i  warunkuje spiny kilkunastu ludzkich żywotów. Nie, nie musicie obawiać się dramatów, zostały one zapisane ostrożnie, ukryte pod słowami i zabezpieczone kocem. Ładna, dobra książka

Och i dodrukowano Zdarzenie 1908 Jacka Świdzińskiego, więc drżąc z emocji szybko nabyłam i wam, wielbicielom komiksów też polecam, a jakże by nie, skoro jest to jeden z najgorętszych rysowników polskich. Uwielbiam tę kreskę i oszczędność obrazka, a wszystkie postaci są z pysków niezmiernie udatne. I to tyle, resztę sobie sami obejrzyjcie.

A od Emi z Ziemi, planety pingwinów dostałam obrazek, o! Dzięki Emi!
Na marginesie, Emi też robi komiks, który wielbię, czyli nieoszacowanego Terminatora Gołąbka, zatem zajrzyjcie do niej koniecznie.



wtorek, 7 lutego 2023

10 ważnych powodów dla których można kochać zimę

 1. Zimą jest zimno, a w zimnie trzyma się mięso, żeby się nie starzało

2. A jak jest zimno, to spokojnie możnaesz włożyć na siebie jurtę mongolską, bo wszyscy chodzą okutani i pod tą jurtą można ukryć, żeś utyła jak wieprzek

3. Utycie zawsze można zwalić na zimę, bo małoruchu, nawet jeśli  się jako chomik w kółku, to i tak można skłamać i trzymać się tego, bo jest zima

 4. Zimą można nie udawać, że się jest szczęśliwym. Nawet jeśli się lubi zimę, zawsze można skłamać, że to przez nią, bo mało światła

5. A jak się nie jest szczęśliwym, można udawać, że nie rusza się z domu z powodu totalnego przygnębienia, tylko bo drogi śliskie i szybko zapada zmrok

6. Zimą możena dolewać sobie bezkarnie (przynajmniej wg ciebie) alkoholu do herbaty, bo zimno i trzeba się rozgrzać

7. Zimą nie widać chwastów w ogrodzie i nie trzeba mieć wyrzutów sumienia, że się nie idzie plewić

8. Zimą przecież nie będzie się robić tych wszystkich robót na mrozie!

9. Zimą można nie umyć okien, bo zaraz i tak przyjdzie wiosna, a skoro wiosna nie przychodzi jeszcze, można przeciągać ten stan

10. Zimą spokojnie można okazać się bałwanem i się pasuje do  krajobrazu



nie mierz kałuży jednaką miarą

No więc taka sytuacja, 6.50, gnam do kopalni. Jest lekki mrozik, podsypało śniegiem, gnam zamaszyście, szagam nogami, by dodać sobie o tej barbarzyńskiej porze stosownego animuszu. Na jakimś dwudziestym metrze wywijam orła. Kurew, myślę se, pod śniegiem kałuża ani chybi! Wstaję, otrzepuję się, toć zdarza się człowiekowi, takoż kałuży. Ruszam z kopyta i zanim kopyto ono uderzy o twardy paryski bruk, wywijam orła drugiego. O żesz kurewjegoraz, to taka jest długa, przebiega mi przez szerokość czaszki myśl odkrywcza. Otrzepuję się prędziutko, by pognać w dal i dekoncentrując się srodze, zaliczam orła trzeciego. To znaczy wywijam, zanim jeszcze do dali docieram. Trochę sobie więc leżę, bo śmiech odbiera mi siłę i wigor, i tak se trochę myślę, że a może tak do sklepu to już się poturlać ?

niedziela, 5 lutego 2023

i po lab-oratorium

 No to koniec wolnego, wieczorem jeszcze muzyka ABBY w filharmonii i jutro w kierat. Właściwie cały ten czas wolny poświęciłam na czytanie, książek, artykułów w sieci, tego, co piszą znajomi. Trochę na słuchanie muzyki, trochę na nadgonienie jakichś filmów, co to je chciałam obejrzeć, kilka dni ze słońcem na pokręcenie się po powietrzu i to już chyba tyle. Czy nabrałam sił? Nie wiem, raczej odzwyczaiłam się od użerania, ale też i osunęłam w smutne refleksje, które po raz kolejny mi mówią, że pani, życie to nie książka. A, właśnie, jednej jakoś nie mogłam strawić i doczytałam tylko do pięćdziesiątej którejś strony. No jakoś mnie irytowała nieznośną próbą przypodobania się Joyce'owi - Niewyczerpany Żart Davida Fostera Wallacea. I chcąc wykrzesać w sobie odrobinę dla niej entuzjazmu, szukałam po sieci opinii ludzi mądrzejszych, wnikliwszych  ode mnie, żeby mnie na tę książkę nakręcili, żeby kazali mi w te pędy zbierać ciuchy z podłogi i wracać do czytania, ale nic tak naprawdę mnie nie nakręciło i nawet tytułowy pomysł wzięty od Pythonów, a nazwany hamletowsko mnie nie ujął. Może w zły czas trafiła do mnie, ale coś podejrzewam, że sobie odpuszczę, bo już nie muszę wszędzie wtykać swojego kulfoniastego nosa, postarzałam się, posiwiałam, mocniej szuram kapciami. 



środa, 1 lutego 2023

odchyłki prac domowych

 Kolaboracja z Zinkiem to jedna z fajniejszych rzeczy. On czyta recki i kupuje jedną pulę książek, ja nie czytam recek i kupuję książki metodą ruchów Browna opierając się na przeróżnych atraktorach. To działa. Zinek przywozi mi książki do przeczytania, a ja później mówię mu, czy jest sens czytać. Właśnie w tej chwili, pisząc owe słowa, uświadomiłam sobie, że jest to dowodem na wielkie z jego strony zaufanie mojemu pogiętemu umysłowi. Może dlatego.
Czasami też książki od Ziny dostaję i dziś o gwiazdkowym podarku, czyli Anomalii Hervé Le Telliera w przekładzie Beaty Geppert. 
Tu od pierwszej strony strzał, autor nie zezwala na oddalenie się od kartek, boniewiadomokiedysięrozkręci, narracja poprowadzona mistrzowsko, do pewnego momentu kompletna dezorientacja, o czym to cholera będzie, co mnie czeka  u drzwi, dokąd dąży historia. I to jest w taki zacny sposób użyty fortel, bo ta formuła narracji wciąga, zasysa jak mokradło, że się nie chce tych kartek opuścić. Od momentu wyjaśnienia, ale z drugiej strony to również niewyjaśnienia zagadki, przestawiam się na inny tryb postrzegania, teraz zadaję zupełnie inne pytania , o naturę rzeczywistości, o postrzeganie, o działanie ludzkiego mózgu i o uczucia wreszcie. W miarę czytania zaczyna żreć mnie nieposkromiona ciekawość, jak się z tym uporają, co zaproponuje autor, o czym on myśli, no i na koniec  yyyy wiecie, że nie mogę przecież zdradzić zakończenia, ale powiem, że jest ogień. Za to mogę przecież podrzucić początek: 

Zabić nie znaczy nic. Trzeba tylko obserwować, czuwać, myśleć, długo, a w odpowiedniej chwili zanurzyć się w pustkę. I tyle. Zanurzyć się w pustkę. Sprawić, żeby świat się skurczył, skurczył tak, że się cały kondensuje w lufie strzelby lub na ostrzu noża. To wszystko.

Hervé Le Tellier,  Anomalia (tłum. Beata Geppert)

i niech was nie zwiedzie ten wstęp, albo może niech zwiedzie, może właśnie jest on bardzo ważny.? Tak czy siak, nie chciałabym popsuć przyjemności, nie w tak napisanej książce. 

wasza niestrudzona awiatorka uczyniona przez Kubę Jankowskiego z towarzyszeniem AI