30.04.11 (sobota)
Praski Teatr Marionetek. Mozartowski Don Giovani, niepoprawny uwodziciel i piękno teatru z duchem średniowiecznych, marionetkowych gagów, zaprowadziły mnie do lalkowego nieba. Nie tylko dlatego, że kocham teatr lalkowy, ale też dlatego, że magia wisiała w powietrzu, zostałam tam, na tym poddaszu, na zawsze.
link link
http://wierszalotka.blogspot.com/2011/05/karlova-12-praha.html
http://wierszalotka.blogspot.com/2011/05/lalki.html
*
Muszę wyznać, że śmiałam się jak szalona, śmiałam się tak, jak potrafiłam się śmiać kiedyś, jeszcze przed siedmioma górami i siedmioma rzekami. Śmiałam się ze swobodnego i niczym niezajętego serca i umysłu, gdyby nie myśl, że wokół sa ludzie, prawdopodobnie musiałabym się położyć na podłodze i płakać ze szczęścia. Chyba to ten teatr mnie tak wypchnął w kanikułowy kosmos. Wracam teraz do siebie i zdziwiona przyzwyczajam krok do schodów, rękę do klamki.
niewypowiedziane
3 dni temu
A co na to misiu?
OdpowiedzUsuńhm, Miś jest zupełnie poza kategorią
OdpowiedzUsuń:D