czwartek, 12 maja 2011

czerwone buciki

Schody na strych od dzieciństwa miały dla mnie moc magiczną. Były strome, prowadziły wysoko i bez końca, kręcąc biegnącą nimi drogą. Nosiły zapach kurzu i drewna oraz wędzarni znajdującej się na górze, zaraz za maglem. I właśnie tą ścieżką, już na zawsze związaną z poczuciem tych schodów, pobiegł i do dzisiaj biegnie mój umysł, kiedy baumowska Dorotka, pierwszy raz wspięła się na wzgórze.

"Mniej więcej po godzinie większość bandy Kolarzy potoczyła się z powrotem do lasu, zostawiwszy trzech spośród siebie na straży. Ci zwinęli się w kłębek na pisaku jak wielkie psy i udawali, że śpią. Ale ani Dorota, ani żółta kura nie dały się oszukać tą sztuczką i siedziały spokojnie na skałach, nie zwracając najmniejszej uwagi na czyhających na nie wrogów. Wreszcie kura znudzona tą sytuacją podfrunąwszy nieco wyżej wykrzyknęła: - Przecież tu jest ścieżka! Dorota natychmiast wspięła się na miejsce, gdzie przysiadła Billina, i rzeczywiście ujrzała wąską ścieżkę przecinającą kamienisty stok od wierzchołka do stóp wzgórza. Ścieżka wiła się na kształt korkociągu tędy i owędy wśród nierównych głazów"

(L. Frank Baum. Dorotka u króla gnomów)

no i ta magia czerwonych bucików. andersenowska Gerda podarowała rzece swoje czerwone pantofelki za informację o Kaju.
zawsze, kiedy wkładam czerwone człapki, składam ukłon krainie Oz, mojemu jej wspomnieniu i tej niesamowitej magii, którą poznaczyła moją głowę.




a jeśli książeczki o Oz, to prawem imprintingu - ilustracje Witolda Rychlickiego



*

Powinnam sprzątać, bo jutro spodziewamy się francuskiego DreamTeamu, jak ja nie lubię sprzątać!

**

i fragment, który uwielbiam

"(...)
- Straszliwie głodny - odrzekł Tygrys zamykając gwałtownie paszczę aż zęby zadzwoniły.
- To dlaczego pan czegoś nie zje? - zdziwiła się Dorota.
- To nic nie pomoże - westchnął Tygrys. - Próbowałem jeść, ale natychmiast po jedzeniu jestem znów okropnie głodny.
- Zupełnie tak jak ja! - wykrzyknęła Dorota. - Stale coś jem i zawsze mam apetyt.
- Ale twój apetyt jest nieszkodliwy, ja zaś jestem dziką bestią i chciałbym pożerać maleńkie niewinne stworzonka począwszy od wiewiórek, a skończywszy na tłuściutkich dzieciaczkach.
- Co za okropność! - wykrzyknęła Dorota.
- Zgadzam się z tobą zupełnie - odrzekł Głodny Tygrys, oblizując wargi długim, czerwonym językiem. - Tłuściutkie dzieciaczki, czy nie brzmi smakowicie? Ale nigdy nie zjadłem żadnego dziecka, ponieważ sumienie mi mówi, że tego się nie powinno robić, że byłby to zły uczynek. Gdybym nie miał sumienia, prawdopodobnie pożerałbym dzieci, a potem cierpiałbym znów głód. W ten sposób wszystko byłoby na nic i niepotrzebnie poświęciłbym biedne maleństwa. Mówi się trudno: urodziłem się głodny i głodny umrę. Ale przynajmniej mam czyste sumienie, nie obciążone złymi uczynkami.
- Dobry z ciebie tygrys - stwierdziła Dorota, głaszcząc wielką głowę zwierzęcia.
Mylisz się moja droga. Może i niezłe ze mnie zwierzę, ale bardzo marny tygrys. Tygrys bowiem powinien być dziki i okrutny, a ja rezygnując z pożerania żyjjących istot postępuję inaczej niż wszystkie przyzwoite, prawdziwe tygrysy. Dlatego opuściłem więc puszczę i towarzyszę memu przyjacielowi, Tchórzliwemu Lwu."

(Frank Baum. Dorotka u króla gnomów)

5 komentarzy:

  1. mam czewrone butki zapinane na guziki :)

    po cichu.

    OdpowiedzUsuń
  2. ja nawet wiecej niż jedną parę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. oba wyimki prześliczne, ale ten z 'tędy i owędy' u mnie bije na głowę tygrysowy. mam w ogóle dylemat. iść na miasto i zjeść za darmo w jakiejś dobrej restauracji czy iść kupić standardowy koszyk pierogów?

    OdpowiedzUsuń
  4. nie wiadomo czemu, znikają komentarze z bloga, więc przeklejam z info gmailowego

    "
    mam czewrone butki zapinane na guziki :)

    po cichu."

    OdpowiedzUsuń
  5. Drako, za darmo + koszyk na jutro, trzeba było :)

    kazdy ma swoje lubime wyimki, to zrozumiałe :))

    OdpowiedzUsuń