Pakowanie się do wyjazdu polega głównie na wyrzucaniu różnych rzeczy z szaf (również tych, których się nie ma zamiaru wziąć), a następnie przechadzaniu się pośród nich z wyraźnym wkurwieniem wypisanym na twarzy i myślą - gdzie u diabła, są moje spodnie od piżamy ze Snupim!
Polega też na siadaniu i zapadaniu w apatyczną drzemkę a za chwilę na robieniu różnych Innych Rzeczy, które w tej chwili zupełnie nie są konieczne, jak podlewanie roślin doniczkowych, segregowanie długopisów na biurku, czy porządkowanie papierów.
Pakowanie się jest jedną z najstraszliwszych pod względem emocjonalnym i logistycznym, czynności, jakie należy wykonać sposobiąc się do wyjazdu. A i tak, zaraz po przyjeździe okazuje się, że jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami rzeczy, które ni z prawa, ni z lewa, ni z góry na dół, ani też odwrotnie do siebie nie pasują. Okazuje się też, że odwieszone na chwilę, zapasowe spodnie, nadal dyndają sobie wesoło na gałce od szafy, kilkaset kilometrów stąd, a zęby będziemy myć szczotką do hostelowego kibla.
w związku z tym usiadłam na wulkanie ubrań i otworzyłam sobie Lecha, kupionego na okoliczność niemyślenia o różnych rzeczach, które mogą się wydarzać
*
Aha, zapaliłabym jeszcze na tej kupie ubrań papierosa, ale cholera nie palę. A mówiłam, że należało się nauczyć
**
dziś piękne imieniny:
Miłosz, Miłowan, Miłowit
niewypowiedziane
3 dni temu
jak mój niegdysiejszy przyjaciel pojechał na tydzień nad morze jak stał. pierwsze co kupił to kilka par majtek, ręcznik i szczoteczkę do zębów, wiele więcej do końca podróży nie potrzebował. ale to lato było, hm.
OdpowiedzUsuńw sumie też można bez ;)
OdpowiedzUsuń