piątek, 22 lipca 2022

wiejskie centrum temperatur

Ani razu nie złożyłam podania o upał, więc nie wiem dlaczego przysłali. Leży teraz toto, wala się za oknami, plącze się i strasznie kurzy (zawsze z przyjemnością witam deszcz już od paru lat, odkąd deficyt wody i susza zwarły swoje szeregi). A jeszcze, żeby było trudniej, jadę w asfaltowo betonowy kurort co się Łódź nazywa, by tam odpokutować wszystkie przewinienia swe i grzechy straszliwe. Jedyne, co mnie pociesza, to że się z przyjaciółmi będę widziała, a to pociesza mnie niemal zawsze, chyba, że jestem w stanie niewychodzęzłóżkaianimnietknij. Mam pewien zasób przyjaciół, choć nie zaprzyjaźniam się tak łatwo, jak to pozornie wygląda. I nawet nie to, że ja się nie zaprzyjaźniam, tylko ludzie nie dają rady przebić się przez moją, nazwę to, specyficzność* . W opinii otoczenia nie jestem łatwa w uprawie, choć zawsze mi się wydaje, że cholernie łatwa, tylko może niestandardowa w obyciu i zachowaniu. Czasami robię coś bardzo głupiego, a czasami wykazuję się przesadnym rozsądkiem, to chyba tak, jak każdy. Czasem, jak każdego pewnie, szczerze zasmuca mnie, że ze znajomości nic nie wyszło zaraz po tym, jak pojawiły się pierwsze znaczniki indywidualizmu, choć moja siostrzenica Marta mówi na to - nie kleili się do kuli śnieżnej. Pomimo tego jednak istnieje dość liczna grupa ludzi, którzy zaufali tej znajomości i są ze mną pomimo, nie po coś, podobnie, jak ja z nimi. Owo po coś wytwarza się samo na naszym styku, podtrzymujemy się na duchu, kiedy popełniamy błędy, wyciągamy się wzajemnie z różnych den i głupich spraw, uczestniczymy w swojej radości i smutku, zamieszkujemy nasze światy czyniąc je otwartymi dla siebie, ale również dla innych. dzielimy się dobrym i złym słowem, jak chlebem, wyzwalamy nasze najpiękniejsze i najgorsze cechy pozwalając im wypływać, dzięki czemu możemy nad nimi popracować lub się w nich wytaplać. I choćby telefon wykazywał sygnał nieodebrania całe eony, nadal znajdujemy czas i siłę, by spróbować dodzwonić się jeszcze ten jeden raz więcej.  No i dzielimy się najdziwniejszymi przemyśleniami w najdziwniejszych porach dnia i nocy. 
Dziś napisałam skróconą instrukcję obsługi domostwa dla brata, który przyjeżdża, by mnie zastąpić. Zaskakujące, jak na pozór proste codzienne rzeczy, które wykonuję, po zapisaniu okazują się skomplikowane i pełne niuansów. To wyjęcie myśli o moich przyjaciołach też mi pokazało, jak są dla mnie ważni i jak wiele miejsca zajmują w moim świecie. Złe słowo - zajmują, raczej wypełniają. Niby się to na co dzień czuje, ale jednak inaczej jest, kiedy się to napisze i obejrzy..

Ps; Oczywiście jestem do tej Łodzi jeszcze anidudu nie spakowana, ale do 15 jeszcze zdążę, choć widzę to tak, że jak zwykle wcisnę do plecaka zestaw precyzyjnie niedobranych do siebie szmatek, ale na szczęście w tej Łodzi nikt oprócz przyjaciół mnie nie zna, a oni z kolei przecież mnie znają

*rodzina nazywa to dziwactwem



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz