Czyż można byłoby wymyślić sobie piękniejszy tytuł serii? Miłość śmierć i roboty to projekt, który szczęśliwym zbiegiem z okoliczności połączył Davida Finchera wespół w zespół z Timem Millerem i Netflix akurat w chwili, gdy chłopaki szukali jakiejś wytwórni. Dałam się Netflixowi namówić na niego dopiero wczorej i wpadłam po uszy. Dałam się namówić nawet nie wiedząc, że to ich, dopiero, kiedy mi dolna część gębusi spadała w dół z zachwytu, oczy śledząc napisy wyłapały, że o kuren, że oja. Trzy serie (przynajmniej na ten moment) animacji krótkometrażowych, bardzo różnych, wszystkich cudownych. Łączą je tytułowe elementy i sf. Znajdziemy tu grozę, cyberpunk, zawadiacki, acz czarny humor, sporo curev oraz trochę nagości, a poza tym maszyny, kosmos, szczury, zombiacze, potwory, gwiazdy i olosiedrogi, sami obejrzyjcie. Największą grozę we mnie obudził Jibaro, film z cudowną, przepiękną animacją, z przerażającą granicą świata słyszalnego i niesłyszalnego. Alberto Mielgo tak udanie zaprzągł do pługa chaos, dźwięk, ciszę, kolor, grafikę, choreografię i opowieść, że zostanie we mnie już na zawsze, jestem o tym przekonana. Reszta rzeczy też wspaniała, ale ten mnie pokonał szastprast.
A z rzeczy przeczytanych, o których nosiłam się napisać, to chciałabym podrzucić rzecz Łukasza Pietruczuka, Niski obrót. To taki tomik, w którym mamy zatrzymaną chwilę z życia, nazwałabym to dokumentem tej chwili, ale nie poprowadzonym klasyczną narracją. Łukasz używa ekwilibrystyki słów, co oczywiście od razu narzuca skojarzenie lingwizmu poetyckiego i można by powiedzieć, e to już było, no ale przecież było już wszystko, a tu ów lingwizm jest tylko narzędziem do stworzenia czegoś własnego i ciekawego. Łukasz nie sili się na zadziwienie widza, że- jak oto udatnie żongluję, tylko korzysta z mocy zabiegu, żeby stworzyć własny swoisty panoptikon, w którym zamyka (a może własnie otwiera) jakiś względny moment. Niski obrót zachowuje bardzo fajny balans między grami słownymi, neologizmami, a opowieścią w takim sensie, że nie wchodzą sobie w paradę, a współtworzą się i dopełniają. Możliwe, że to tylko moja kompatybilność z tymi tekstami, ale na krótkich tekstach budują się całe obrazy zarówno dekorujące przestrzeń, jak i nasycające ją emocją, przeżyciem, uczuciem. Pl próbuje, obracając słowami, dopasowując ich kształty, co nieodparcie kojarzy mi się z układankami/łamigłówkami, gdzie się klocek przymierza i tak, i siak, i do góry nogami, pojąć, zrozumieć jedno z najważniejszych dla nas zjawisk - co ja do cholery czuję. Mankamentem tomiku jest szata graficzna, która jest mocno nachalna i niestety zabiera wierszom przestrzeń, a osobiście czuję, że one potrzebują wydźwięczeć bardzo prostym, niewielkim fontem w pustej płaszczyźnie kartki, ale możliwe, że to mocno subiektywne moje, bo przywiązuję dużą wagę do wyglądu rzeczy. No to polecam.
a tu podrzucam wiersz, który uważam, genialnie pokazuje zarówno mnogość poczuć i emocji po obu stronach, ale buduje tez obraz takiego uroczo, ale i tragicznie pijanego smsa, który przecież może być równie dobrze pijany, pardon, literówka, pisany w pośpiechu.
ps. nie wiem, czy autor o tym myślał, ale w wierszach pojawia się sporo takiego lekko ironicznego poczucia humoru, a to lubię, rzekłem...
Łukasz Pietruczuk
Literówki
kicham cię
czkam
pospisano
Łkasz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz