Mała piosenka o cenzurze
(Adam Zagajewski)
Tyś jest, cenzuro, wcale nie taka straszna
Nie kazamaty, ani krople słonej wody
Co płyną po ciemnych i kamiennych ścianach,
Nie świst pejcza i krwawe zaklęcia
Tylko słońce w firankach, jesionowe biurko,
Wesoło gwiżdże czajnik, kawy domowej zapach
W kątach się rozpiera i słychać wysoki
Perlisty śmiech zażywnej urzędniczki
Która trzyma w ręku zwyczajne nożyczki
*
dziś śliczny wiersz o małym i groźnym, nadętym i niegroźnym, o zmieszaniu rzeczy, w których splatają się ze sobą nasze i obce potwory.
niewypowiedziane
3 dni temu
Przypomniał się J. Podsiadło - "szczypce Amelii B. / domorosłej akuszerki śmierci / i nożyce cenzora / wyprodukowała ta sama fabryka". W najnowszej Wyborczej poruszający, nowy wiersz J.P. "Do Andrzeja Poczobuta".
OdpowiedzUsuńtak, ale ten Podsiadły ma inne znaczenie, moim zdaniem. zdaje mi się, że pan Zagajewski kładzie jednak większy nacisk na aspekt ludzki pomiędzy strachem a niestrachem. i na straszność w tym wszystkim, straszność pomiędzy człowiekiem, a człowiekiem.
OdpowiedzUsuńLubię też pana Podsiadłę, ma coś pociągającego, jakby przedzierał się ze wzruszającą szczerością przez swoją niezgrabność. Nie wiem, jak mogłabym lepiej objaśnić, to uczucie, które towarzyszy mi przy jego wierszach.
Zagajewski ładnie rozpiął wagę, miedzy kratą a firanką, kurcze.
OdpowiedzUsuń