W dzisiejszym śniku było senne (w rzeczy samej) miasteczko położone na zboczu skalistej niecki. Tylko ja nie spałam., przyglądałam się absolutnie cudownym żywopłotom i drzewom, które miały drobniutkie liście w kolorze jaśniutkiej mieszanki elektrycznego błękitu i turkusu. Były też nabite i miękkie jak poduchy. Mówiło się w tym śnie po francusku
*
drugi sen dział się nocą, był tam pożar, który odkryłam dzięki niesamowitej czerwonej poświacie na podwórzu. i był też w tym śnie smutny, samotny pies z obwiązanym pyskiem. pies został po zmarłym mieszkańcu naszej wioski i nie chciał przyjść zamieszkać u mojej cioci. był powolny, jadł powoli i ze smutkiem. Taki biały pies w czarne łaty.
niewypowiedziane
4 dni temu
Ciekawe dlaczego właśnie po francusku, hmm...
OdpowiedzUsuńza cholere nie wiem ;P, ale tak się umęczyłam klecąc zdania, ze hej!
OdpowiedzUsuń:D
Może jakiś przemarsz wojsk? Hmm no nie wiem, nie wiem. Chyba trzeba będzie do sennika zajrzeć ;)
OdpowiedzUsuńalbo gra wojskiego na rogu? Tak mówi sernik!
OdpowiedzUsuń;D