wtorek, 4 sierpnia 2020

trochę tego, trochę śmego

Deszcz przerwał nam roboty przy drewnie i trochę szkoda, bo lubię przygotowywanie drewna, a trochę dobrze, bo zmoczył złaknioną jak kania glebę. Ogród w tym roku iście angielskim chwastem porośnięty, choć na obronę mam, że w miarę możliwości psychofizycznych, grzęda po grzędzie, zagon po zagonie staram się jednak go odszukiwać. Szczególnie zadowolona jestem z zagonu pelargoniowego, bo już drugi rok okazuje się, że pelaśki wsadzone ot tak, ciepnięte prosto w przymrozki, chłodne wiugi i deszcze, i nad którymi nie trzęsę się jak kura nad jajem, rosną jak dzikie, kwitną jak oszalałe i są przedmiotem zachwytu gawiedzi oraz miejscem napawania się i pasienia wszelkimi kolorami. Tak, czy siak w łikend miałam mało czasu na czytanki, więc tylko 
Reisenfieber Mikołaja Łozińskiego - historia oparta na wewnętrznej podróży bohatera sprowokowanej podróżą fizyczną do Paryża z powodu śmierci dawno niewidzianej matki. Kurczę, jako młody człek to napisał, a zgrabnie, interesująco i bardzo niegłupio. Znakomicie zarysowane postaci zajmujące odpowiednią dla dobrej czytajności ilość miejsca, w sam raz tyle, żeby podtrzymać wątki, klarować historię, a jednocześnie nie zanudzić. Idzie się przez opowieść przyglądając też sobie, bo autor niepostrzeżenie umie wciągnąć w interakcję, zadaje pytania jakby ich wcale nie zadawał, a jednak odpowiadam mu, sobie właściwie. No i w odpowiednich miejscach mgła, która sprawia, że tak jak w życiu, pewne rzeczy pozostaną zasłonięte i których tylko możemy się domyślać.

A druga to Wyznania angielskiego opiumisty Thomasa De Quincey (w przekładzie Mirosława Bielewicza). Z mieszanymi uczuciami sięgałam, bo mi się walała na półce książek, które przygarnęłam od znajomych, brałam i odkładałam, wertowałam i nużyłam się, ale kiedy zaczęłam czytać, to mogę tylko napisać, że jest znakomita. I w dodatku autor posiada poczucie humoru kompatybilne z moim, aż niewiarygodne, że teksty te potrafią być dowcipne.

I dzięki ci o wszechświecie za przyjaciela, który dzielnie towarzyszy mi na weselach. Zinku, jesteś aniołem :D
i taką oto przecudnej urody serię fotobudkową eśmy sobie rypsli na weselu Ali i Marka.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz