poniedziałek, 17 sierpnia 2020

grzech śmiertelny

Kiedy przestaję się zamartwiać światem, wyłazi ze mnie nieumiarkowanie w życiu. Nigdy jakoś nie potrzebowałam do szczęścia czegoś specjalnego, więc gdy tylko troska o stan i kondycję wszechświata z wszelkimi jego szykanami na trochę znika, jest dobrze. Możliwe, że wymusza to na mnie moje pierwsze imię, którego używam wszakże tylko urzędowo i nigdy na co dzień, ale może kiedy ja nie używam jego,  ono używa mnie? Porankami kontempluję te moje pelargonie, zanurzam się w chłód ogrodu, trochę piszę, trochę czytam, popołudniami noszę i układam drewno (jak wrócę do pracy powiem, że spędzałam wakacje układając songi), wdycham zapach ogrodu i sadu, przejrzewających papierówek, wariacko kwitnących floksów, słucham żurawi, skrzypienia huśtawki omywanej tym specyficznym  światłem zachodu późnego lata, nocą spada mi na głowę deszcz gwiazd, mam wszystko i jeszcze więcej, no jak tu nie popaść w obłęd? 

Może kiedyś uda mi się zmieścić to poczucie w wierszu albo fotografii albo w obrazie może, a jeśli nie, zapisane będzie na deskach mojej podłogi, tam go szukajcie.



Opłakałam końcówkę nienowego już, ale dla mnie tak, serialu SF "Battlestar Galactica" (ten nowszy 2004-2009) i ja się pytam, dlaczego nikt mi o tym serialu nie powiedział? Dobra, powiedział, trochę się migałam, ale raz rzuciłam okiem i zassał, cholera, świetny serial z wielowymiarowymi postaciami, świetnie dobraną obsadą, trzymającą w napięciu fabułą, fajnymi zdjęciami, niegłupio skonstruowanymi pytaniami i nieoczywistymi odpowiedziami. Jeśli lubi się fantastykę, a ja jestem wielbicielką od o takiego małego, to kurczę. A może już tylko ja go nie znałam na tym świecie? E nie, trafił się jeden głupi Jaś, na bank trafi się i drugi, tak mówi prawdopodobieństwo pojawiania się głupich Jasiów na tym najponurniejszym ze światów. I oczywiście, ponieważ jestem wzruszycielska, roniłam łzę na nim nie raz, ale na koniec to już się popłakałam nie tylko ze wzruszenia, ale że już się skończył, że to już, za szybko, nie byłam na to gotowa - bo oczywiście nic o nim nie przeczytałam i oglądałam w tivi na Syfach i naprawdę nie spodziewałam się. Wzięli mnie z zaskoczenia i zakończyli historię, barzo udatnie dodam. 


A dziś oprócz wykonywania robót domowych, napasam się ciszą i nieuczestniczeniem, gdyż mamcia jest na wizytacji u siostry mej Jolanty, a ja walam się po kątach rozmyślając, że trzeba zacząć doprowadzać dom do światłości i świetności, ale jeszcze ponapawam się trochę dziś





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz