sobota, 25 stycznia 2014

nazwanna

zastanawiam się, gdzie posiało się moje imię. oczywiście w rodzinie i pośród przyjaciół ono funkcjonuje, ale na zewnątrz ni cholery nie mogę się go odszukać. zwracają się do mnie -aśka, dziwnie, joanno, - dziwnie, asiu, jeszcze kurwa dziwniej. tak, siak niedobrze i źle. na zewnątrz nie mam imienia, są tylko awatary. jest nna, jest wuszka i ta szalona La, która nigdzie nie zamieszkuje. intuicyjnie chyba przeczuwam o co chodzi z prawdziwymi imionami, których nie wolno wypowiadać postronnym, stają się obce i odklejają się od człowieka, człowiek rozwarstwia się i rozdziela, staje na przeciwko siebie-obcego. dziwne, chłodne uczucie



na Ps: Pamiętam swoje wzruszenie kiedy będąc małą dziewczynką, obejrzałam film "Zapamiętaj imię swoje" Siergieja Kołosowa. Płakałam jak bóbr

7 komentarzy:

  1. Ja do Cię mówię "Jo" albo "głupia". :D
    I też płakałam na "Zapamiętaj imię swoje", najbardziej na kartoflu chyba. ;/ Założę się, że janurz też...

    OdpowiedzUsuń
  2. bo Ty nalezysz do przyjaciół, tutaj każde imię działa :D

    na kartoflu! ja też na kartoflu, też mam podejrzenia, ze Janurz na kartoflu!

    OdpowiedzUsuń
  3. O jakże pięknie Ci szczelił
    piorun w rabarbar
    Bełto...
    F

    OdpowiedzUsuń
  4. a to pierwsze, to się dopiero podziało ;)

    jeżeli są, to jest ich niewielu, oczywista tych, którzy na tym filmie nie płakali
    do dzisiaj pamiętam Gienę Worobiowa

    OdpowiedzUsuń
  5. oj płakałam, płakałam

    OdpowiedzUsuń