przysięgłam ołówkom miłość dozgonną . ołówek to jedna z rzeczy, która musi być i musi być zawsze pod ręką. panoszą się więc ołówki w szufladach, sterczą z doniczek, wybrzuszają okładki książek, turlają się pod łóżko, by w tajemniczy sposób wypadać z kieszeni i toreb.
mam kilka ukochanych - trójkątny stolarski z duszą Veronesa, czarny, o pięknym, ciemnym drewnie z którego jak grot strzały, wbija się w powietrze grafit; prosty, elegancki, bez zbędnego detalu,. surowy i poważny. a na drugim krańcu odczucia, ołówek zupełnie biały z szaloną na jego końcu zeberką podrygującą na sprężynce i drugi również bez koloru, długi i spłaszczony. kanciasty jak deszczułka.
wobec tych ołówków nie dziwota, że marzyła mi się piękna, stara, metalowa na korbkę, strugałka. ostra, bo wiecznie się tępią ołówki, kredki i dzięki tej strugałce nie musiałabym za każdym razem pędzić do kuchni, bo w kuchni ostrzę ołówki nożem. i taką strugałkę mam. zakupiona na allegro dzięki uczynności Retesa strugałkę ciężką, metalową, z korbką. ostrzy, jak żyleta
chętnie miałabym też pamiętaną z dzieciństwa ostrzałkę z żyletką w oprawce skórzanej o kształcie gitarowego pudła..
a póki co mam jeszcze śliczną, małą zabytkową temperówkę, która niestety jest tępa i tylko została mi jej śliczność, za to śliczność jest bezsprzeczna.
ta moja ołówkowo-strugałkowa miłość wiąże się w jpozaświadomy sposób z Brunonem Schulzem. ma taki sam smak, jak jego pisanie, podobną aurę, zajmuje to samo miejsce mojej głowy.
*
zatem na cześć tego uczucia w głowie, zdjęłam dziś z półki Schulza
"Węch jego i słuch zaostrzał się niepomiernie, i znać było po grze jego milczącej i napiętej twarzy, że za pośrednictwem tych zmysłów pozostaje on w ciągłym kontakcie z niewidzialnym światem ciemnych zakamarków, dziur mysich,zmurszałych przestrzeni pustych pod podłogą i kanałów kominowych. Wszystkie chroboty, trzaski nocne, tajne skrzypiące życie podłogi miały w nim nieomylnego i czujnego dostrzegacza, szpiega i współspiskowca. Absorbowało go to w tym stopniu, że pogrążał się zupełnie w tej niedostępnej dla nas sferze, z której nie próbował zdawać nam sprawy. Nieraz musiał strzepywać palcami i śmiać się cicho do siebie samego, gdy te wybryki niewidzialnej sfery stawały się zbyt absurdalne; porozumiewał się wówczas spojrzeniem z naszym kotem, który, również wtajemniczony w ten świat, podnosił swą cyniczną, zimną, porysowaną pręgami twarz, mrużąc z nudów i obojętności skośne szparki oczu. Zdarzało się podczas obiadu, że wśród jedzenia odkładał nagle nóż i widelec i z serwetą zawiązaną pod szyją podnosił się kocim ruchem, skradał na brzuścach palców do drzwi sąsiedniego, pustego pokoju i z największą ostrożnością zaglądał przez dziurkę od klucza. Potem wracał do stołu, jakby zawstydzony, z zakłopotanym uśmiechem, wśród mruknięć i niewyraźnych mamrotań, odnoszących się do wewnętrznego monologu, w którym był pogrążony."
(B.Schulz, Sklepy cynamonowe)
niewypowiedziane
4 dni temu
Uwielbiam świeżo zaostrzone ołówki i kredki. I aż zazdroszczę tej ostrzałki ostrutkiej, achcóżjazagłupiabyłamizamiastsobieTobiezamówiłam. :D
OdpowiedzUsuńnoooo :D
OdpowiedzUsuń