Bardzo znakomicie, że pada. Co prawda wraz z padaniem jest ziumb, ale wody brakuje, więc niechże. nawet kosztem moich pelasiek, które posadzone na początku kwietnia ani drgną. Ale niech pada. Mam dziwaczne sny, od cudownych, po koszmarne.
Stale mnie prześladuje jeden majak senny, a w zasadzie to jest już śnienie na jawie, że demon, najczęściej pod postacią zwierzęcia (nie wiem jakiego, bo tylko to czuję i boję się otworzyć oczy i poruszyć) skacze na moje łóżko i staje mi nad głową. Dzisiaj znów go miałam. Odczucie przerażenia jest koszmarne. I leżę tak z zamkniętymi oczami aż do momentu, kiedy zacznie przez moje powieki prześwitywać promień brzasku (chyba dlatego wolę spać od wschodniej strony), zastanawiając się ile jeszcze wytrzyma mój pęcherz.
Kiedy śpię z kotem, uspakajam się szybciej, bo obudzony rozsądek szybko mi podpowiada, że ach gdybyż namacalny piekielny stworzeń wskoczył mi na łóżko i ziajał nad mą głową, kot na pewno nie chrapałby tak smacznie u mojego boku. Ale czy głuchy kot też?
Ale poza tym mam także bajeczne sny sny, aż się czasem nie chcę budzić i polegałabym jeszcze, a tu trzeba do zdalnego, do kur, do mamci, do świata...
A ten świat nie może ani chwili pobyć sobie beze mnie. Co w tym jest, że z jednej strony świat ma nas głęboko w tylcu, ale w spokoju też nas nie chce zostawić? Że my tylko chcemy święcie w spokojności paść się, jako te baranki wełniane, na zacisznej łączce, ale nie, zaraz na tę łączkę musi meteor, musi kosa spalinowa, musi tuman kurzu.
Albo to może obopólna zasada przyciągania?
Albo to może obopólna zasada przyciągania?
Okolicznościowo czytamy Fistaszki
Ciągle się skradam po ten pierwszy tom Fistaszków, ale chadza za jakieś horrendalne kwoty, więc możliwe, ze kupię go na łożu śmierci, jak już kwoty będą dla mnie czczą obietnicą złożoną spadkobiorcom.
A poza tym, zakupiłam sobie mebel. Mebel piękny, mebel autorski, mebel zadzierżysty, mebel posiadający swoje wewnętrzne i zewnętrzne ja. Wyrzuciłam landarski tapczanik wraz z Powidokiem i wspomnieniami artystycznych zadków, które go gniotły.
Retes: a nie wiem, czy nie powinnaś wystawić tapczanika na aukcję z listą poetek i poetów, którzy na nim spali...
A jako, że służył mi ten tapczanik wcześniej również za część biura, wczoraj odruchowo cztery razy rzuciłam za siebie komórkę, no, ale to Samsung solid, to nie umer od tego.
A mebel jest taki i zrobiła go pani Katarzyna Strzeszewska. I teraz jest więcej miejsca do tańczenia oraz lepsze echo do śpiewania.
A na czereśniach dojrzewa już zatrzęsienie czereśni i zaczynamy nieco gniewać się z ptactwem. A po łące bociany. Niesamowite wrażenie, bo mają też gniazdo na kominie tuż nad moim oknem i kiedy wzlatują lub zlatują z gniazda, robią to jakby miały wlecieć w moje okno. Ja to mam, mówię Wam, mój świat to chaos, ale jakiż piękny chaos.
Coś dzisiaj podejrzanie optymistyczny post mi wyszedł, a wstałam taka wyziewana i wypluta, z chmurą gradową na pysku i opadłymi konarami rąk. Może niebezpiecznie niesie na dobre?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz