piątek, 29 listopada 2013

trochę burzy trochę viania

I rzekł mi koleg jeden głosem spiżowym - żywiesz, a nie wiesz niewiasto, iże nowy Sapkowski na dniach wydan jest pod sąd i nierozsądek gawiedzi! I strwożyłam się prostaczka, żem taka nieświadoma, i zasromałam, a razem z czuciem tem przybieżała myśl do mnie, jako gwiazda prostych pastuszków wiodąca - będzie li ten Sapkowski  wart ócz w niego zanurzenia?
No to  będąc zbiegiem z okoliczności w mieście powiatowym, nabyłam rzeczonego autora  "Sezon burz", co był wyszedł po tylu latach wiedźmina, jednego z moich ulubionych bohaterów, na kartach niosąc.
I strach na mnie padł blady, czy czytać, czy nie czytać, czy utrzymał autor narratiwum tego fantastycznego świata plecącego się  tuż za płotem, czy raczej prosto po sapkowsku mówiąc, zamaszyście go zjebał.
Zaczęło się tak sobie, ale im dalej w las, tym lepiej wiedźmińskie kroki sobie przypominał, więc i historia się bardziej rozkręciła i język nabrał  właściwej sobie swady i rzecz pozwoliła sobie przestać być papierową, a skoczyła za ten płot, by potruchtać po błotnistej glebie Kerack. Jakieś uczucie bliskie kataplazmowi też przyniosła mi ta książka, bo w pewien sposób ukoiła wycie z dziury, którą wybiła we mnie Wieża jaskółki, a ta, jak wiadomo skończyła się niecnie i podle, że człowiek nie wiedział, co zrobić z rękami i czy dać tynfa do czapki za spektakl. W Sezonie burz zjawia się scena, która mnie po Wieży pociesza, scena wyjęta z innego świata i chce być,  mam wrażenie, skruchą i zadośćuczynieniem za tamten grzech.
Doznanie nie dosięgło tego pierwszego posmakowania wiedźmińskego miecza, ale to dawno było i człek inaczej rzeczy brał i czuł, więc cięzko teraz jest porównać na godziwych warunkach wagę obu rzeczy-  za duży rozstęp rzeczywistości, ducha i recepcji, za inny odbiorca. Bo inaczej czuje się pierwszy raz, a inaczej krajobraz po bitwie, ba, po wojnie ćwierćwiecznej. Tak, czy sieak, nie narzekam na ten sezon, z przyjemnością przyjęłam jego obecność w moim łózku  dobrze mi tak.

*

"Istnieje dodatkowa okoliczność powodująca przemianę mej nędznej egzystencji w istne piekło - ciągnęła Flawia. - Mam niecnego brata. Sypia ze swoim psem, już od rana pluje na podłogę, kopie w tyłek kotka i wielokrotnie beka przechodząc koło dozorczyni."

(BorisVian, Przykra historia, przeł.Marek Puszczewicz)

Różnicę w odbiorze czasowym, wzmiankowaną powyżej,  poczułam przy Vianie. Jesień w Pekinie czytałam będąc młodą gęsiarką, czyli na studiach, na stancji i na podłodze, gdzie blade swe studenckie ciałko w plamie słonecznej wystawiałam, by się nią ogrzać, a także apetycznie zrumienić (o płoche czasy!).  Zachwycona wtedy byłam odmienną realnością świata, dezynwolturą narracji i słowa, obrazem wykwitającym na wykwicie, a tenże z wykiwitu rosnący, kwitujący, kwitnący i kwitowany bez pokwitowania.. I to wrażenie chciałam sobie przypomnieć. Zwlokłam więc Zinkom z półki i jeszcze raz łyknęłam. I co? I choć owszem, zrobiła na mnie znowu wrażenie giętkość leksykalna, to już poczułam przesyt, nadmierność starania, nadnaturalność nasadzeń, kaskadowo spiętrzone niepotrzeby, aż po przecukrzenie poziomu cukru w cukrze. Nie mówię, że już mi się nie podoba, ale mówię, że nie usiadłam.na zadku obuchem piękna i dziwu porażona.  Ponieważ do kompletu pozyczyłam sobie  resztę vianowskiej półki, miałam okazję przyjrzeć się różnym jego pozycjom od na jednej nodze, do pełnego szpagatu. Chyba najlepszą znalazłam w Wyrywaczu serc, którego poczułam gombrowiczowsko niemal, cholernie dojrzale i z pełnym poczuciem wiedzenia o czym się książką mówi. Ponadto spożyłam tomy opowiadań, jedne z nich lepsze, jak Podróż do Chonostrowa, inne (np Mrówki) odczuwalne raczej jako potrzeba uderzenia w struny piszczałki perkusyjnej, zagrania numeru siedząc okrakiem na igle, czy też zakrzyknięcia juhu i zjechania gołym tyłkiem po lodzie. Jedno czuję pewnie, bawi się autor słowem wyśmienicie, ale też czasem tego słowa nie powstrzymuje, a nie zawsze ględzenie jest jedynym skarbem pisarskim. Co jest w Vianie wielkie, to stająca za opowiastkami wredna morda rzeczywistości, bystro za nos ucapiona i przyciągnięta aż pod granicę kartki, czasem odbita na papierze, jak weroniczynej chuście. Przenikliwe obserwacje, umiejętność wyekstrahowania drobnych przypadłości ludzkich, oczyszczenia ich i na powrót oplecenia absurdem, ale tak, by mocniej wśród mgły świeciły, jak neon ludzkiej durnoty. No i to tak.

howgh


kilka drobiażdżków, które mi jakoś tam zabrzęczały w wykrywaczu metali kolorowych:

Miranda powróciła. Ubrana była w małą wstążeczkę, podtrzymującą na karku jej lśniące włosy

(B.Vian, Impotent, przeł M. Puszczewicz)


"Mówi się błędnie ""z zamkniętymi oczami" - odkowalił tamten. Nie ma się zamkniętych oczu tylko dlatego, że nachodzą na nie powieki. Pod spodem są otwarte. Jeśli wtoczy pan głaz w otwarte drzwi, to nie zostają one przez to zamknięte..."

" - I nie rób pan takiego pyska - rzekł Angel. - Niedobrzemi się od tego robi. Można by powiedzieć, że traci pan przyjaciela!
- Bo tak jest - odrzekł Zmar. - Bardzo pana lubię.
- No, ja pana też - powiedział Angel. - Ale wie pan - jadę tak czy inaczej. Nie zostaje się tylko dlatego, że się lubi pewne osoby; odjeżdża się, gdyż nienawidzi się innych. Tylko to co złe zmusza do działania. jesteśmy tchórzami."

(B.Vian, Wyrywacz serc, przeł M. Puszczewicz)



moja literka "z" działa obecnie w takim sp[osób ;)

26 komentarzy:

  1. Ty powinnaś pisać recenzje zawodowo i dostawać za to dobre pieniądze. Po przeczytaniu aż się chce sięgnąć po opisywaną książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie umiem pisać recenzji, Biń, acz uwielbiam Cię za to, że Ci się podoba :)))
      anie umiem bo:
      1. recenzja ma dać ludziom sensowne słowo sądzące o
      2. recenzja wymaga przerobeinia bardzo głębokiego, nie tylko - wrażenia ( a ja mma wrażenie)
      3. recenzja wymaga przykładów i argumentów

      dlatego ja się nie nadaję na recenzenta, zresztą wiesz. :))

      ale strasznie, baaardzo się ciesz i cholernie jestem duma z tego, że tak mi rzekłaś!

      Usuń
    2. Umiesz pisać i jesteś bardzo inteligentna....

      Usuń
    3. a ponieważ napisane w wigilię św Andrzeja, biorę to sobie za wróżbę, ha! : D

      Usuń
  2. Dziękuję za opinię o Sapkowskim, zastanawiałam się, czy po niego sięgać.
    Co do Viana... padałam na podłogę gdzieś na przełomie liceum i dorosłego życia. Myślę, że dosyć mocno i nieodwracalnie wpłynął na kolory moich snów. Podziwiam za odwagę, lęk przed rozczarowaniem własnym zestarzeniem się nie pozwala mi do niego wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'nic ponad moim sądem" Madelaine. Gdybym ufała obcej opiniii, wielu rzeczy bym nie znalazła. nie ufaj mi.

      Fajnie że patrzysz, fajnie że Vian, ja mam tak z "Przełamując fale" ale to rzecz do opowiedzenia osobiście. może kiedyś się zdarzy :))

      Usuń
    2. Nie ufam ślepo. Nawet sobie :)
      Prawdę mówiąc w ogóle mało ufam. Ale skoro piszesz, że nie jest źle, to znaczy, że warto sprawdzić.

      Usuń
    3. Trzeba ufać bo inaczej nie da się żyć.

      Usuń
    4. Ja jestem stary i mówię Ci nie ma się czego lękać. Tego gówna nie czytaj tylko żyj.

      Usuń
    5. tak, ja też wychodzę z założenia, żeby sprawdzać

      żyć (żeby uniknąć durnych górnolotności i emfaz) jest prosto - przebierasz nózkami, idziesz, kiedyś nawet osik na nielocie o tym pisałam ;)

      Usuń
  3. Mam ten sam problem techniczny tylko mi laptop wpadł do wody podczas kąpieli i więcej literek się rusza. Nie wiem czy oto biega bo przeczytałem zdjęcie z klawiaturą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oł, dlatego chyba nie mam laptopa. najpierw bym go zgubiła, później zepsuła :D

      Usuń
    2. gdy już myślałem że to jest koniec i chciałem ociekający pianą przyrząd do bezsensownego tracenia czasu wyrzucić, ktoś wskazał mi, drogę do punktu, gdzie młodzi magicy, naprawili mi tą kretyńską zabawkę i powiedzieli, że jakiemuś kolesiowi to wpadł w smołę i też dało się, ciekawe czy dali by radę jakby wpadł jeszcze w pierze.

      Usuń
    3. albo w bułkę tartą...

      Usuń
    4. masz płciowe skojarzenia kulinarne do panierki jako urodzony inkwizytor myślę raczej o jakimś bacie na czarownice nawiązując do krzyżackiej przeszłości twej pięknej krainy nieznający się kompletnie na sztuce żadnej ani kulinarnej literatury z umiłowaniem nie czytający

      Usuń
  4. myśl, że laptopowi bułka tarta byłaby straszniejsza niż obtaczanie w smole i pierzu,a nawet włóczenie za końmi wiesz? my, gospodynie domowe znamy cholernie wyrafinowane metody tortur dla urządzeń elektronicznych
    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeżeli do robotyki zaliczyć elektroniczne chłopstwo to się zgodzę że to perfidia wyrafinowanie masochizm i stosik by się jakiś przydał abo pławienie w jeziorze

      Usuń
    2. o! w jeziorze tak! W jeziorze! chcę : D

      Usuń
  5. następnie jezioro podpiąć trzeba do ac/dc i highway to hell gotowa za te wszystkie zamęczone i spalone miksery malaksery maszynki i młynki

    OdpowiedzUsuń
  6. dlatego mam młynek ręczny do pieprzu. acz fakt, dzisiaj już w trakcie gotowania przedziurawił mi się garnek i szklana patera pękła kiedy jej dotkłam. mama jak zwykle nie wierzy że się samo robi to. kiedyś jej pokazałam, jak narzekała że to ja tłukę kieliszki do wina - kieliszek stał sobie na blacie i nagle zrobił ziuuu, kółeczko zarysowało się w szkle i wierzch sam z siebie odpadł, ale to wystarczyło na jakiś czas, ze uwierzyła, ze one naprawdę robią to same z się, te rzeczy, a że akurat jestem w pobliżu to przypadek i później jest na mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mój sposób pisania to nie stylizacja tylko się okazało że jednak laptopowi kąpiel zaszkodziła oczywiście sam skurczybyk do wanny skoczył i jeszcze mydelniczkę za sobą pociągnął

      Usuń
    2. teraz to strasznie dzikie te nowe rasy. drzewiej jak pecetowi powiedziałeś siad, to ani drgnął. można mu było kiełbasę na nosie położyć, a nie ruszył
      : ]

      Usuń
    3. wrażliwy naród ci chińczycy

      Usuń
    4. mały ruchliwy liczebny

      Usuń
    5. i w interesujacym odcieniu ; D

      Usuń