To dziwne, takie rozdwojenie pamięci. Jeszcze przed chwilą oglądałam wjeżdżającego do Hobbitonu Gandalfa, z poczuciem jakiejś ciepłej radości wewnątrz i już za chwilę obraz ten zieje dziurą o poszarpanych krawędziach. Jakby ręka olbrzyma chwyciła tkaninę i wydarła cały jej kawał. Oba obrazy są obok siebie i nie czuję, który z nich jest prawdziwy. Wielka czarna małpa wślizguje się do naszych dni, do naszych snów. Z jakiejś bezrozumnej złośliwości wyrywa co popadnie. Zostawia po sobie poszarpany krajobraz pełen dziur, w których, jeśli się leżąc na brzuchu zajrzy, widać zimny wszechświat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz