"(...) - Używa pan słów i słyszałem, ze robi pan to dobrze, lecz słowa są miękkie i sprawny język może je uformować w rozmaite znaczenia. Liczby są twarde. Och, można nimi oszukiwać, ale nie da się zmienić ich natury. Trzy to trzy. Nie przekona się trójki, by była czwórką, nawet jeśli ją pan ucałuje. - Gdzieś w w hali zabrzmiał bardzo cichutki chichot, ale pan Bent wyraźnie nie usłyszał. - I niechętnie wybaczają."
"-Dlaczego taki pośpiech, panie Lipwig?
- Bo ludzie nie lubią zmian. Ale jeśli zmiana nastąpi dostatecznie szybko, przeskakują tylko z jednej normalności do drugiej."
"(...) Bent znowu usiadł. Życie z przeczuciami pani Cake bywało nieco skomplikowane, zwłaszcza teraz, kiedy stawały się rekursywne. Jendak do etosu ulicy Wiązów należało pobłażliwe traktowanie cudzych słabostek w nadziei na podobne podejście do własnych.
Lubił panią Cake, ale nie miała racji. Da się zmienić to, jaki się człowiek urodził. Gdyby nie, nie byłoby żadnej nadziei"
"Człowieczek podszedł do stołu i podniósł arkusz papieru.
Banknot lśnił purpurą i złotem. Promieniował. Wydawał się unosić nad papierem niczym maleńki latający dywan. Mówił o bogactwie, tajemniczości i tradycji...
- Zrobimy mnóstwo pieniędzy - obiecał Moist.
Oby się udało, dodał w myślach. Musimy wydrukować conajmniej 6000 000 takich, chyba ze wprowadzimy wyższe nominały.
Ale oto leżał przed nim - tak piękny, ze człowiek miał ochotę płakać, zrobić bardzo dużo takich i schować je do portfela.
- Jak się to panu udało tak szybko?
- Och, spora część to tylko geometria - odparł pan Clamp"
"-Cóż, to był męczący dzień. I jaki to ma sens? Łatwo przechytrzyć liczby. Liczby nie mogą oddać. Za to ludzie układający krzyżówki... Ci są naprawdę podstępni. Kto mógłby wiedzieć, że "pysdx" oznaczało w starożytnym Efebie rzeźbioną w kości igielnicę?
- No więc pan, sir, oczywiście - odparł Drumknott, starannie układając teczki. - A także kustosz Starożytności Efebiańskich w Królewskim Muzeum Sztuki, "Zagadkowicz" z "Pulsu" oraz panna Grace Speaker, która prowadzi sklep zoologiczny na Błonnych Schodach.
- Powinniśmy mieć na oku ten jej sklep, Drumknott. Kobieta z takim umysłem zadowala się dostarczaniem psiej karmy? Nie wydaje mi się."
"- Nie szpałem, droga pani, ale kontemplowałem. - Cribbins wstał. - Kontemplowałem upadek niewiernych i wyniesienie pobożnych. Czyż nie jeszt powiedizane, że Pierwsi będą Osztatnimi, a Osztatni Pierwszymi?
- Wie pan, wielebny, zawsze mnie to trochę niepokoiło - wyznała pani Houser. - No bo co się właściwie stanie z ludźmi, którzy nie są pierwsi, ale też nie całkiem ostatni? Wie pan, tak jakby... truchtają naprzód i starają się jak najlepiej?
Ruszyła do drzwi w sposób, który - nie tak subtelnie, jak sobie wyobrażała - zachęcał go, by jej towarzyszył.
Rzeczywiście to prawdziwa żagadka, Berenicze - zgodził się Cribbins i podążył za nią. - Święte tekszty o nich nie wszpominają, ale nie wątpię, żę... - Zmarszczył czoło. Rzadko kiedy dręczyły go zagadnienia religijne,a to wyglądało na dość trudne. Jendak zmierzył się z nim niczym rasowy teolog. - Nie wątpię, że żnajdziemy ich nadal truchtajacymi, ale być może w przeciwnym kierunku!
- Z powrotem ku Ostatnim? - zaniepokoiła się.
- Ależ droga pani, proszę pamiętać, że wtedy już będą Pierwszymi.
- No tak, o tym nie pomyślałąm. To jedyny sposób, żeby coś takiego się udało, chyba że, oczywiście, oryginalni Pierwsi zaczekają, żeby Ostatni ich dogonili.
- To byłby prawdziwy czud - przyznał Cribbins, obserwując jak zamyka za nimi drzwi."
(T.Pratchett "Świat finansjery")
niewypowiedziane
5 dni temu
chlup
OdpowiedzUsuń