"Okazało się, ze (Mąż Zsyłający Opady) nie był zadowolony z decyzji rodzica, a przeto płakał i zawodził zapamiętale przez tak długi czas, że aż mu broda zdążyła urosnąć do pasa. Wydaje się, ze może to być mitycznym opisem jakiejś klęski żywiołowej w rodzaju potopu, gdyż "łzy" spadające z powłoki powietrznej otulającej ziemię, a uosabianej przez Męża Zsyłającego Opady, były oczywiście długotrwałymi ulewami, choć nie mówi się w tekście o powstałych z tego powodu klęskach. Zapewne nadmiary wody spadające na wyspy dość szybko znalazły ujście do oceanu. Dla wyspiarzy prawdziwa klęska nastąpiła dopiero w momencie, gdy Mąż Zsyłający Opady wypłakał wszystkie łzy, to znaczy, gdy po obfitości deszczy nastała długotrwała posucha. Tekst mówi, ze pokryte zielenią góry zamieniły się w gołoborza, a rzeki i oceany wyschły do cna. A więc w Japonii mamy do czynienia z jakimś antypotopem"
(W. Kotański - Japońskie opowieści o bogach)
*
w pewien sposób chyba rozumiem dlaczego. Wschód wciąż dotyka dwóch skrajności, któe się dopełniają. Kiedy jedna (którakolwiek z nich) wygrywa w całości, brakuje drugiej - przychodzi klęska
niewypowiedziane
5 dni temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz