Za każdym razem, kiedy ekran przecina mi strzałka samolotu, przeszywa mnie groza. Bez względu na to, kto kogo zestrzeli, ktoś zginie. Myślę o tych wszystkich przerażonych ludziach trzymających stery maszyn, tych atakujących i tych broniących, ludziach zamarzniętych w strachu, zmuszonych przez niewiarygodny, a skuteczny mechanizm wojny, do słuchania rozkazów i strzelania do siebie. Za każdym razem, po którejś ze stron zginie człowiek, taki, który ma w środku płuca i żołądek i inne flaki, który wściekał się na matkę, że mu kazała zakładać ciepłe skarpety, który gdzieś zostawia innych ludzi, który spędzając czas z kumplami na dzielni rozprawiał o fajnych laskach i że jak się ustawi, to wszystkim taką zrobi balangę, że będą do końca życia pamiętać.
Myślę z niewiarygodnym bólem serca o tysiącach Rosjan modlących się w tej chwili o łaskę spokoju sumienia, że nie w ich imieniu i jednocześnie wiedzących, że modły nie zostały wysłuchane, że ich imię zostało przez wielki mechanizm zapisane automatycznie, na korpusach czołgów, samolotów, wypisane smugami kondensacyjnymi na niebieskim niebie. Myślę z niewiarygodnym bólem o tysiącach Ukraińców trzymających w trzęsących się dłoniach po raz pierwszy lodowaty metal broni, jakże niedopasowany kształtem do kieszeni. Myślę o dzieciach, które po raz pierwszy mogły rodziców ubłagać o wagary, a prawdopodobnie marzą o możliwości porannego zrzędzenia przed pójściem do szkoły.
Gorączkowo chcę coś zrobić, poszukuję działań, w których mogę, chcę i wezmę udział. Za każdym razem, kiedy pstrykam włącznikiem ekranu, spoglądam w moje okno wychodzące na wschód, wypatruję dymu, analizuję, czego z niedawnego życia będę bezwzględnie potrzebowała, kiedy to życie trzeba będzie spakować w jeden plecak.
Ukraino, jestem z Tobą, zwykli ludzie rosyjscy, którzy właśnie teraz płaczecie z bezsilności, z Wami też
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz