niedziela, 6 lutego 2022

co robią przyjaciele, gdy czasu mają wiele

 A kiedy tow. Sajkowski nawiedził Narnię, rozdzwoniły się dzwony w okolicznych wieżach, z drzew uniosły się stada gawronów, a ziemia zadrżała i westchnęła. No dobra, wcale nie, bo przybył bez pompy za to z walizką na kółkach i od progu skwitował, no tak, macie śnieg, o tym nie pomyślałem, co było raczej  oceną jego  wyboru przenośnego pojemnika na życie, niż zadumą nad aurą narnijską. 
No to wiadome, że pierwszej nocy musieliśmy omówić nasze liczne potknięcia i potyczki z rzeczywistością, a także pośpiewać, bo ani rusz bez śpiewania. A ponieważ tow. Sajowski pozostawał w stanie narnijskim tydzień, mieliśmy sporo czasu, który przeznaczyliśmy przede wszystkim na leliwienie, takie życie po prostu i mimochodem, bez wchodzenia sobie w ścieżki i przestrzenie. No więc gotowaliśmy wspólnie, piekliśmy ciastka, czytaliśmy książki, lucyferzyliśmy od czasu do czasu wymieniając spostrzeżenia, pijaliśmy różne alkohole i pojechaliśmy na dwie wycieczki wybierając na ten cel paskudną pogodę, bo co to za frajda wycieczkować w słońcu.

Wycieczka pierwsza okazywała poznańskiemu poecie rogatki Warmii, a więc najpierw Reszel ze spadającymi na nas nieubłaganie pecynami zimnego brejowatego śniegu, błotem i szarością falującą jak kurtyna pomiędzy zgaszonymi kamienicami i niezainteresowanym nami zamkiem. 




Zupełnie inny to Reszel niż ten sezonowo tętniący turystami, świecący w słońcu, Reszel zimowej pluchy to senne, nieruchome miasteczko z przemykającymi mieszkańcami o podniesionych kołnierzach, z rwącą jedyną wesoło pod zamkiem  Sajną i szmerem nielicznych zakatarzonych samochodów.


 Za to w knajpie Pod Warkoczem znajdziecie, o ile jeszcze zdążycie, świetną kucharkę i znakomite plince.


Przystanek drugi to obowiązkowo Święta Lipka również zasnuta strużkami kapuśniaku i powoli przywalana zmrokiem. A później Kętrzyn, którego już pokazać Kubie nie zdążyłam, bo zrobiła się ciemność, więc wstąpiliśmy do Manufaktury Bombek "Doroszko", w której jestem absolutnie od paru lat zakochana. To cudowne miejsce działa w miejscu starej fabryki ozdób szklanych i produkuje świecidła choinkowe na cały świat. A robą tam cuda i cudeńka. 


My także, złapani w łapki władczego elfa Tadeusza, wydmuchaliśmy i wymalowaliśmy brokatem swoje własne bombki. 


Muszę przyznać, że z kolejną wizytą nabieram więcej wprawy. To miejsce,  to jest przeniesienie się w świat dzieciństwa, jeśli kochaliście święta i baśnie, dlatego koniecznie tam zajrzyjcie, jeśli jeszcze tego nie uczyniliście.







Drugą wycieczkę zrobiliśmy w przeciwną stronę, a więc najpierw Górowo Iławeckie, w którym pomimo deszczu i śniegu udało mi się po raz kolejny dostać do Kościoła Podwyższenia Krzyża Św. z cudowną dekoracją Jerzego Nowosielskiego i przepiękną największą na Warmii barokową polichromią sufitową. Jeśli będziecie w Górowie, koniecznie zapukajcie na plebanię obok (nota bene historyczny budynek goszczący ongiś małego cesarza Francuzów) i poproście o możliwość obejrzenia wnętrza świątyni, ponieważ jest to jedno z nielicznych miejsc w Polsce w całości udekorowane przez profesora. Duchowość i czystość jego ikon cudownie współgra z czerwoną cegłą gotyckiej świątyni z XIVw., która zmieniała swoich wiernych od katolików, przez ewangelików aż zatrzymała się na grekokatolikach. Nad głowami barokowe malowidło ze scenami biblijnymi paradoksalnie znakomicie komponuje się z oszczędną surowością i pięknem decorum. Światło buduje jakąś chłodną transcendencję tego miejsca i czujesz,  że tam właśnie należy oddychać lekko i milczeć, ale nie z przytłoczenia, raczej z poczucia nieskazitelności.





Z Górowa pognaliśmy w złudnym słońcu dalej. Złudne, bo z wnętrza samochodu powietrze  wydawało się przyjazne, ale po wyjściu napadał wściekle zimny wiatr. 



Drogami poszarpanymi przez dziesięciolecia zawieruchy, zawisając niejednokrotnie nad przepaścią wyrwy w asfalcie i modląc się przed kolejną wielką kałużą, by nie okazała się głębsza niż pozwala zawieszenie, dojechaliśmy do urokliwej Ornety, w której rzygacze z bazyliki św Jana rzygały deszczem, ale to nas wcale nie zraziło, bo cudowny gotyk tej pięknej świątyni oszałamia również w podły czas. Zmarznięci i zgłodniali wsunęliśmy pizzę w pizzerii na rynku i pognaliśmy dalej do Chwalęcina.
Chwalęcin to 10 domów i przeurocza barokowa świątynka, której nadgryzione zębem czasu zewnętrze z absolutnie rewelacyjnym bocianim gniazdem nad wejściem, kryje w sobie znakomitą polichromię Legendy Krzyża Świętego


Pięknie odrestaurowaną i co ważne, ze względu na niewielką wysokość świątyni, zawieszoną w dogodnej odległości pozwalającej ją kontemplować ze wszystkimi szczegółami. Ponadto świąteczna dekoracja wprowadzała dodatkowe punkty do nastroju. Gdybyście chcieli kiedyś zobaczyć ten chwalęciński rarytas, pukajcie do domu obok, a będzie Wam otworzone. Otoczenie też jest przeurokliwe, dlatego bieżajcie. Na koniec zajechaliśmy do Krosna Orneckiego, w którym również barokowa świątynia pielgrzymkowa warta jest obejrzenia, no i uwielbiam dębową aleję, którą dojeżdża się do niej. Tym razem nie udało nam się wejść, bo już zmrok i szaruga i czas powracać, ale będzie tam jeszcze stała, wiec zachęcam.



Bardzo chciałabym pokazać Jakubowi tak wiele, szczególnie naszego gotyku, skarbów poukrywanych w pipidówkach, wioseczkach i pomiędzy polami, jednak musi być czas wyprawy i musi być czas odpoczynku, a my bardzo mocno chyba tego odpoczynku potrzebowaliśmy i jako rzekłam, tak się stało. zakończyliśmy jeszcze urodzinową imprezą u Izki z tańcami i whisky i to był  fajny tydzień.

4 komentarze:

  1. Z notek wynika, że to był nawet BARDZO FAJNY tydzień :) Skoro byliście w Górowie, to zaraz obok jest natangijski Dom pod Bocianem, byłas kiedyś na tym blogu ? Dzięki za naprowadzenie na bombową manufakturę bombek, śliczności tam, panie dzieju !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o nie znałam Domu Pod Bocianem, ale już wyszukałam, dzięki! Manufaktura bombek jest czynna cały rok, ale naprawdę klimat jest kiedy śnieg, wiadome. Uwielbiam tam się zanurzyć w tej kufrowej przykurzonej i pełnej świecideł aurze. No i ten, za każdym razem zostawiam tam sporą cześć budżetu, za to moja choinka pieknieje ;D ale naprawdę nie sposób odpuścić sobie przynajmniej jednego cuda

      Usuń
  2. Jak mogliście robić te wszystkie rzeczy BEZE MNIE?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gdyż jesteśmy przede wszystkiem i najbardziej to złośliwi :D

      Usuń