Reakcja mojego ciała mówi mi niezbicie, że choć zablokowałam w głowie panikę, to za barykadą mechanizmów obronnych dzieję się jatka. Działam ile mogę, drobne czynności, żeby ocalić kawałki człowieczeństwa na tym najponurniejszym ze światów, bywa, pracuję nad czymś całą noc, bo odłożenie roboty na rzecz odpoczynku, wydaje mi się niemożliwym dobrem. Ppod powierzchnię kory podpływa, jak mała, matowa rybka myśl, że to bezcelowe. Ale o dziwo, gdzieś w dalekim horyzoncie zapala się również refleks nadziei, której w sobie nie przeczuwałam. To taka irracjonalna nadzieja, jak prawdziwa iskra wiary, której już dawno nie czułam, występująca wbrew logice, rozsądkowi, faktom. Nie chwytam się jej, ale dostrzegam jej obecność, jak dalekie światło latarki, kiedy się idzie w mroku.
*
Żeby oderwać trochę myśli i uciszyć szum splatających ukraińskich zwrotów i słówek w głowie, zapiszę słówko o książkach, które przeczytałam zanim stała się ciemność.
Shaun Tan, mistrz obrazu i oszczędnego, a bardzo poetyckiego słowa. Industrialna dżungla, tak określiłabym środowisko naturalne jego książek, postapokaliptyczny krajobraz przed apokalipsą, jak powidok lub przeczucie fatalne. Magia obrazów Shauna Tana bierze się dla mnie z jego niezwykłych przestrzeni budowanych przez płaszczyzny, detale są zwykle ważkie i w opozycji do głuchej pustki, potrącają raz za razem jakąś blaszaną nutę. Jak puszka wisząca na sznurku, pod wpływem wiatru uderzająca w ścianę. Magia słowa, to mieszanie światów, nakładanie świata snu, świata cieni, świata tych wszystkich zdarzeń, których nie umiemy wyjaśnić, na codzienne życie, które w książkach nabiera złowieszczego, pochłaniającego charakteru. Jak grafika robiona na warstwach, tak właśnie czyta się mi równolegle każda z książek Shauna Tana. Autor poprzez świat fantastyczny mówi wiele o codzienności, zarówno tej zewnętrznej, jak i wewnętrznej, samotności, izolacji naszych baniek, kierunku, w jakim dryfujemy. Mówi też: "Nigdy nie zostawiaj na noc otwartych drzwi do ogrodu"
*
I jeszcze książka-obłęd, książka-niepokój, książka-irytacja, książka-współczucie, książka-zapałka, Skończyło się na całowaniu Ewy Jarockiej, w której siadamy wewnątrz schizofrenii, by zupełnie dać się wytrącić z programów sterujących.
I chyba to tyle na dziś mam. Potrzebowałam coś napisać, to i napisałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz