poniedziałek, 6 grudnia 2021

Powaga chwili vs świąteczny makowiec


 Dzień dzisiejszy. Zostałam w robocie malować bałwany i już już przekradałam się do sali, żeby broń losie nikt mnie nie zaczepił żadną sytuacją wychowawczą ale bystre oko pedagożki wyodrębniło mnie z tła korytarza, w które tak udatnie się wpasowałam i koncept legł w gruzach. Sytuacja nader poważna, właściwie ciąg dalszy ubiegłego tygodnia, scenariusz - miłość, zazdrość i stare koronki. Rozmawiam więc z młodziankiem z mojej klasy niezwykle poważnie, atmosfera jest napięta, że można pranie wieszać w powietrzu i ciągle mi coś delikatnie w uszy dzwoni. Takie wiecie, dalekie sanie św. Mikołaja. Łowię wzrokiem, że młodzianek trochę jest przejęty, a trochę z zaciekawieniem zezuje nad moją głowę. Otóż zapomniałam, że na głowie mam przypięte poroże renifera z dzwonkami. Ciabas.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz