niedziela, 19 grudnia 2021

cienie w ścianie

Ciemno i ciemniej, o piątej rano płynie nad nami przygniatająca chmura, a to przez bezmróz i wilgoć w powietrzu, która o tej porze powinna być tu, na dole, zestalona w białą pierzynę na nieporządek i zimowe kości pól. I nocą przez tę chmurę rzadko widać mojego ukochanego Oriona, któżby zresztą go nie kochał, skoro to najpiękniejszy gwiazdozbiór naszego zimowego nieba. Zaszyłam się jakoś tak trwalej w namiocie z biurka i koca, z pracą i swoją głową, bez kota, bez kilku osób, którym towarzyszyłam tu niedaleko, za ogrodzenie cmentarza. Nawet nie wiem, czy mi smutno, wszystko wsiąkło we mnie jak w piasek, w gąbczastą strukturę trwania. Wydeptuję ścieżkę codzienności, wydeptuję właściwie kanion codzienności, poruszając się utartym szlakiem bez skoków w bok, bez skoków napięcia, bez zmian w dostawie prądu, bez serca poruszeń. Obłożyłam się pracą jak kurhanem, szkolenia, narzędzia, akcje, projekty towarzyszą mi jak jakiemuś popieprzonemu wojownikowi, który strawił życie machając mieczem, żeby wylądować na koniec w kopczyku ziemi z garścią tlejących przedmiotów mających zaświadczyć o jego glorii i męstwie. Słaby to dowód i głównie służy archeologii, nie umiem jednak zostawić pracy, jeszcze nie. Jeszcze nie czas na zajmowanie się sobą, jeszcze obawiam się puścić tę chyboczącą rzeczywistość i sprawdzić, czy się trwale nie przechyli. Ale sterana jestem okrutnie, czuję jak wypływają ze mnie strumyki energii i nie wracają. Jedyna aktywność poza pracą i pracą, aktywność, na która jeszcze mam siłę i ochotę, to książki i filmy. Tam przeniosłam swój umęczony łeb, tam zabezpieczyłam swoje uczucia, zdeponowałam. I tak na przykład spłakałam się setnie na kolejnym tomie Malazańskiej Księgi Poległych, bo gdzieś przecież można i trzeba płakać.


a żeby nie było zbyt smętnie, na zdjęciu moja wariacka klasa kończąca zaprojektowaną przez nas akcję zbiórki pomocowej dla uchodźców na granicy. Zebrane rzeczy przesłaliśmy Białowieskiej Akcji Humanitarnej i nie pytajcie ile czasu walczyłam z firmą kurierską...



2 komentarze:

  1. Smutne ale prawdziwe, podpisuję się.

    OdpowiedzUsuń
  2. ale już od dzisiaj przybywa dnia :) i pogoda dziś cudowna!

    OdpowiedzUsuń