środa, 29 grudnia 2021

względność bezwzględnej zimy

 No doprawdy, wbrew wszelkim ponurym zapowiedziom meteo, ten przekorny świat dostarczył nam świetnych zimowych świąt. Śnieg, paprocie mrozu na szybach, jakże przezornie w moim pokoju nieumytych, skrzypienie pod podeszwami butów, słońce na przemian z zamieciami, niczego więcej pingwinowi ze strefy umiarkowanej nie trzeba. A i goście dopisali, rodzeństwo, ich dzieci z połówkami, dzieci dzieci, tylko siostrzeńcowi nie udało się dotrzeć z Curykanii i zobaczyliśmy się internetowo. Było głośno, jak to u nas, były planszówki, świąteczne wino z mikrowinnicy szwagra, była ciastek moc i jadło wszelakie, i kolędy, i nawet choinkę zdążyliśmy ubrać jeszcze przed wilią.  Choinka tradycyjnie obwieszona jak choinka, Thomas, który pierwszy raz spędzał z nami święta (czyli u babci Zuzanny, czyli mojej mamy) nieco łapał się za głowę, co jeszcze zdołamy na drzewku powiesić. Po świętach wizyty przyjaciół i rozmowy video z jeszcze większą liczbą przyjaciół
A dziś powolne tajanie, głuche śnieżne światło i świąteczne filmy przez cały boży dzień. Oj jęczeć będę nie mogąc zrzucić tych kilogramów, oj będę. Cóż kiedy duch ochoczy, ale ciało mdłe.
Istotnie zmniejszyliśmy ilość prezentów zostawiając je właściwie tylko dla dzieciaków i w ilościach srodze  ograniczonych, trochę dzięki moim restrykcjom sozologicznym, ale też głównie, bo wszyscy czujemy, że szczęście dzieciaków nie polega na górach nowych zabawek. Śmieci też w związku z tym było wiele mniej, drobiazg, a cieszy mnie ogromnie. Raduje mnie także, że postanowiliśmy zrobić  paczkę na granicę, śpiwory, ogrzewacze, co tam kto zakupi i dorzuci, myślę, że to ważne, nawet takie drobne w skali problemu rzeczy, kiedy nie masz jakiejś innej możliwości pomocy. W swoim wróblim serduszku wierzę w to, że takich nas jest więcej i więcej. Tymczasem zapada zmierzch przykrywając wszystkie nasz niedostatki, niosąc jednym ukojenie dnia, innym kolejne godziny walki o życie, o prawo do niego, prawo, które na co dzień wydaje nam się zwykłą, naturalną rzeczą, jaką otrzymujemy w prezencie. I tak, kiedy ja w ciepłym domu cieszę się z piękna tej zimy i marzę, żeby potrwała, tam snują się marzenia o jej końcu. Chciałabym, żeby ludzie tulący swoje dzieci gdzieś w lesie, mogli pokazać im kiedyś, mogliby pokazać im jak najszybciej, że zima oglądana zza oszronionych okien, z perspektywy wesoło mknących z górki sanek, jest cudem natury

I pomyślicie być może, czy wypada dodać do tego takie cukierkowe fotki, otóż wypada, bo w tym świecie potrzebujemy pomieścić w sobie wszystkie przestrzenie, każdą z nich, bo chyba wtedy i właśnie wtedy bywamy sobą.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz