czwartek, 23 grudnia 2021

a tutaj będą życzenia

 Mycie okien mroźną nocą jest nie tyle pomysłem głupim, co trudnym raczej, dziś jednak udoskonaliłam system odkrywszy, że należy tylko zaginać ścierą szybciej niż resublimacja, zresztą po ciemku wszystkie koty śpią czarne, więc okaże się rano, a rano niczego już okazywać nie będę bo założyłam firanki i ament. I tak cud, że się z poligonem świątecznym wyrobiłam, choć hrabio nie mów hop, bo jeszcze łazienka, jeszcze kąpiel mamina, jeszcze barszcz, jeszcze do tego barszczu zakwas, jeszcze się wiele zepsuć może jak na przykład dziś brak wody i żadnej kropli w czajniku, czy innym naczyniu, w którym zwykle trzymamy wodę w kroplach.
Ja sobie tak trochę żartuję, ale to nie znaczy, że nie widzę i nie czuję co się dzieje. Parę razy nawet ktoś mi poczynił uwagę, że co ja takie dyrdymały, skoro źle i niedośmiechu, z tym, że ja właśnie tym śmiechem oswajam rzeczywistość, robię z niego pancerz, bo inaczej rozsypałabym się w mak, rozpackała na drylion drgających spazmatycznie fragmentów niedoposkąłdania. Dlatego nawet nad tatową trumną otwartą żart mnie trzymał równolegle do spływającego płytko pod skórą wodospadu bólu. No tak mam, nie poradzę i nie uważam to za dziwne ani niewłaściwe, za dużo świata zrzuca mi się na ramiona, nazbyt unerwioną mam tkankę, żartobliwość i śmiech są zbroją dobrą, jak każda inna, choć czasem patrzą na mnie przez to koso.

Tak czy siak, wyjdźmy na przeciw tej coraz straszliwszej rzeczywistości i bądźmy lepsi nawet nie sięgając daleko, bądźmy lepsi już tu i teraz, nakarmmy głodnego kota, zadzwońmy do przyjaciela, uśmiechnijmy się do przechodnia, do pani w  sklepie, która ma zły dzień, bo wigilia i dzieci i choinka nieubrana, a  ona jeszcze musi na tej kasie, poślijmy na granicę choć parę rękawiczek, oddajmy swoją czekoladę,  trwajmy pomimo wszystko, bo kto zacznie być człowiekiem, jeśli nie my?


A u nas tradycyjne nowolatka, z tym, że my robimy je z reszty ciasta amoniaczkowego i przed świętami i zwykle dostają je najmłodsi i najstarsi w  rodzinie. Te robiłyśmy mama (nasz kogut Florian) i ja (panna łaskotka i coś, co w teorii miało być paszkotem)


i nowolatka siostry



a po upieczeniu wyszło jak zwykle, a nawet gorzej, bo  w tym roku ciastka urosły wyjątkowo.
Pomimo tego, życzę Wam wszystkim siły i nadziei. Dziękuję tym, którzy wpadają jeszcze na tego bloga, a nawet czasem dadzą znać, że wpadają. Dzięki temu mój trudny w uprawie zapał jeszcze się tli.



6 komentarzy:

  1. Lubię, jak opisujesz swoją zwykłą/niezwykłą codzienność i mam nadzieję, że iskierki nie zgasną.
    Dobrych, spokojnych i zdrowych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za obecność i tez mam nadzieję, że nie zgasną :)

      Usuń
  2. Ja wpadam i czytam i lubię klimat tego pisania to tak jakby się płynęło po spokojnym jeziorku.Jest cichutko, zielono dookoła i swojsko.Nikt nie jątrzy,nie rzuca się do gardła, tylko szuka tego swojego wentylu bezpieczeństwa, żeby jakoś dawać radę.A piszesz pięknie:). Pozdrawiam i życzę zdrowych i miłych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to piękne, że takie odczucie! Dziękuję za zaglądanie!

      Usuń
  3. Nie myję okien zimą... Nie myję okien zimą... Nie myję... ;)

    Ale Was ściskam! :D

    OdpowiedzUsuń