Kojarzycie może tę sytuację z filmów romantycznych, że ona, świetny prawnik i lekarz neurolog, a w piątki fizyk kwantowy ma drobną i niewinną słabość - gotuje marokańskie potrawy, piecze piętrowe torty oraz w metrze dzierga koronkowe cacka przypadkowo napotkanym dzieciom. Kojarzycie być może, że będąc w domostwie, nosi wyciągnięte swetry, pod którymi nie wybrzusza się nic prócz piersi, zawsze wskazujących północ, a z przekrzywionego dekoltu z nieuświadomioną zalotnością wychyna, (wychynuje? wychycha?) jedno nagie ramię. Jeśli kojarzycie to, to pewnie i to, że porannemu wstawaniu bohaterki sekunduje lekko zmierzwiony włos, a poza tym już nic więcej do tej twarzy dodać nie trzeba, więc wbija sobie tylko w malownicze włosiane spiętrzenie szydełko i stawiając z niezamierzoną lekkością stopy na podłodze udekorowanej malowniczo porzuconymi wełnianymi skarpetami, idzie do kuchni by delektować się kawą świeżo zaparzoną w wielkim glinianym kubasie. A później jeden pan dostrzega w niej to wszystko, czego ona do tej pory w sobie nie dostrzegała, bo była zajęta prawem i medycyną, a w piątki pozycjonowała elektron, i wtedy smarczemy w chusteczkę, a później lecą napisy i można pozbierać chusteczki do kosza*.
I jeśli kojarzycie to, to to nie ja. Ale czasami udaję, że mogłabym. A później idę szorować gary z przypalonej maminej owsianki i odkłaczać aksamitny ciemny granat (co mi strzeliło do głowy) podnóżka z białego półdługowłosego liniejącego entuzjastycznie i z zapałem kota.
Ale ciastek tym razem nie przypaliłam.
Ale ciastek tym razem nie przypaliłam.
*Albo zmiąć je w średniej wielkości kulę i wepchnąć do koszyka, bo jest zimno i się nie chce wychodzić spod kołdry i wstaje się później rano z oczami wielkości pestek jabłka oraz z poczuciem, że jest się leniem, nieudacznikiem i nigdy nie odchyliło się wiązki elektronowej nawet na milimikron.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz