sobota, 16 sierpnia 2014

po somsiedzku

Dziś o naszych znielubionych (sic!) sąsiadach - Mazurach. Anse kabanse i inne urażenia to tradycja pomiędzy Warmiakami i Mazurami, jednakże zdaje się tylko na polu powszechnym, gdyż wśród somsiadów jak to wśród somsiadów, żyło się i żyje, a i nawet rodziny nie da się uniknąć, jak to u nas na ten przykład jest (i z tego to powodu,  przy spotkaniach toczymy pojedynki na przyśpiewki, na historyjki oraz wzajemne wygrażania). Do muflonów jednakże, Wierzenia mazurskie Maxa P. Toeppena to praca godna szacunku z dwóch względów. Raz, że jest to zbiór rzeczy dotyczących kultury mazurskiej, może trochę lepiej znanej niż warmijskiej, ale i tak wobec innych regionów niestety ze względu na wichry historii nieco zapomnianej i autor jest cenionym jej badaczem, druga rzecz to wysiłek włożony przez niemieckojęzycznego Toeppena w poznanie i przekład języka i gwary. Może być z tego powodu trochę uchybień, niemniej jednak wielka współpraca między działaczami i badaczami kultury tych terenów jak  np Wojciech Kętrzyński pomagała przy ścisłym trzymaniu się właściwych słów i nazw.
Książka napisana w tym przyjemnym naukowym stylu, jaki lubię, czyli bez przynudzania, bez naukowszczyzny, bez zadęcia hohoho, jakimże to jestem etnologicznym fachurą. Obejmuje kilka obszarów wiary mazurskiej - życie religijne, demonologię, czary i zamawiania (w tym również chorób i złego dziania się), wróżenie, kalendarium magiczne, zabobony oraz podania i baśnie. Dodatkowo jako mały cymesik dołączon jest Jakuba Turowskiego, Klucz do bardzo ważnych tajemnic - pozycja z tzw literatury kramarskiej, czy też dziadowskiej, czyli taka, którą się w formie broszurkowej kupowało na straganach lub od wędrownych i jak Biblii słuchało, przechowywało i czciło.
I znowu bardzo eleganckie wydanie książeczki w ciemnym granacie z ciepłą fotografią okładki i monochromatycznymi wstawkami fotograficznymi wewnątrz. No i oczywiście tasiemkowa zakładka (jakże ja to lubię!)



Wczoraj pisałam o wątku moralnie niepewnym (któren się też u Grimmów pojawia, ale nie w tych wydaniach dla dzieci przysposobionych później / zupełnie nie wiem dlaczego, bo się przecież dzieci wcześniej na siermiężnej desce baśni chowały i krzywdy nijakiej im z tego nie było, a wręcz przeciwnie uważam), tak i tu wątek się pojawia, a w dodatku jeszcze z nutą tolerancji rasowej.

(...) Gdy spojrzał w bok, dostrzegł śpiącą, na złotym łożu, królewnę bardzo piękną, ale czarnoskórą.
Nie mogąc się pohamować, rzucił się na nią i objął miłośnie, a potem schwycił  kawałek papieru i napisał na nim, że królewicz Ludwik przybył stąd, a stąd, po ptaka i przy tym zrobił to, a to. Kartkę wetknął w szparę za belką...
(z baśni Ptak Cezariusz)

widzimy tu jednakże, że wobec eleganckiej i ścichapęk włoskiej maniery, Mazur wyrywny był i hutliwy.


*


kilka czarów do wykorzystania

coś dla młodych matek

Kiedy dzieci wskutek zadawnionego złego przyzwyczajenia załatwiają naturalne swoje potrzeby w niewłaściwych miejscach, wystarczy tylko nieczystości posypać gorącym popiołem, a dzieci dostaną pryszczy na pośladkach (Olsztynek)


hmm, a może by tak Putin?

Jeśli ktoś jest tak zagniewany na jakaś osobę, że pragnie jej śmierci, może to osiągnąć, śpiewając nabożną pieśń przez cały rok rano i wieczorem. Znienawidzona osoba umrze potem z pewnością (też jestem tego pewna ; D) W powiecie oleckim środek ten podobno bywa stosowany często i z dobrym skutkiem(Margrabowa)

(nie wiem, co myśleć o mieszkańcach powiatu oleckiego zatem )

W okolicy Olsztynka umieją także pospsiewać, tj "zaśpiewać kogoś na śmierć". (nam się zdarza to nieomal na każdej imprezie) Pieśń, którą należy w tym celu śpiewać przez cały rok rano i wieczorem, znajduje się w polskim śpiewniku. Zapisana jest tam rodzina, w której mężowi i żonie śpiewano na śmierć. Czarownica, która to sprawiła, ukazała się na dziedzińcu w przeddzień jego śmierci, a ponownie w przeddzień jej śmierci. Ma to być znak, ze urok działa (Olsztynek).
Jeżeli ktoś chce kogoś zaśpiewać na śmierć, powinien przez cały rok rano i wieczorem o 6-tej godzinie (i nie pytajcie mnie dlaczego wstaję akurat o 6tej), na tym samym miejscu (mówiłam, że nie wyjechałam nigdzie podczas wakacji? nigdzie ; D) i w tej samej postawie trzykrotnie odśpiewać od końca do początku psalm (jak się zdaje 94), i dodawać za każdym razem "Ojcze nasz", dwa razy bez "amen"; za trzecim razem kończąc pacierz na "amen". Skoro tylko modlący (sic!) nie będzie się trzymał ściśle godziny, albo zmieni miejsce i postawę, lub też omyli się podczas modlitwy, śmierć, której życzył innemu, spotka jego samego. Po upływie rocznego terminu, w ostatnim dniu modlitwy śmierć musi nastąpić. Wiele osób tak się tego obawia, że z samego strachu choruje i umiera. Modlitwy te odmawia się zazwyczaj w piwnicy (Wielbark) (w piwnicy mam nalewki ha!)



*



zamawiania

3. Kiedy kogo wąż albo żmija ukąsi.
Modlitwę Pańską, czyli "Ojcze nasz..." etc zmówić, a po tym: "Wymawiam was bożą mocą, Pana Boga pomocą, węze, węzyce, źmije, źmijice, padalce, padalczyce i wszelki robaku. Z rozkwituś się urodził, djabeł cię stworzył, Pan Jezus w cię ducha włożył, a nie dał ci żadnego jadu ani mocy. Przez Pana Boga moc i Syna i Ducha Świętego pomoc, jako ta woda odpływa, niechże i ten i to spływa w imieniu Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego". (Potem dmuchnij trzy razy i wodą oblej, albo wytrzyj to miejsce).


8. Ogień zamówić.
"Ojcze nasz" etc. Ogniu, ty płomieniu gorejący, rozkazuje tobie Chrystus Pan, mąż boży, przeze mię, sługę niegodnego, abyś się dalej nie rozszerzał, lecz na tym miejscu został; coś ujął, to trzymaj przez Pana Boga moc, Ojca i Syna i Ducha Świętego pomoc. (Ogień do trzech razy oblecieć, co raz wchodząc, to "Ojcze nasz" mówić)


14. Od wścieklizny
Będę zamawiał oborę tego chrzczonego N.N. od psa wściekłego. Szło 7 apostołów, wszyscy bracia pomiędzy sobą. - Dokąd idziecie, wy 7 apostołowie, wszyscy sobie bracia? - Idziemy zamawiać oborę tego chrzczonego N.N. od psa wściekłego. - Idźcie i zamawiajcie w imię moje. - Co robią wściekli? Śpią. - Niechże śpią. Weźcie włóczkę i bawełnę i zatkajcie ich rany, ażeby nie krzyczało, nie ryczało i nie wdrapywało się na ściany, lecz żeby się uspokoiło, jak woda w Jordanie, kiedy św. Jan chrzcił Pana Jezusa. Nie przez moją, moją, moją, lecz przez  Pana Jezusa pomoc, jako też i wszystkich świętych. "Ojcze nasz..." (bez "amen")


16. Od ognia
Przyszedł do nas w pospiechu Ezechiasz, Mesjasz w gościnę. Niechże się zadowoli tym, co sam wziął od nas tej nocy, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. "Amen" się nie mówi.


17. Od pleśniawek
Zamówię temu chrzczonemu N.N. przykry wyrzut, trzy razy po dziewięć pryszczów, trzy razy po dziewięć pęcherzyków, trzy razy po dziewięć narośli. Matka Boża szła ścieżką zieloną i znalazła na drodze trzy zioła. Jedno zerwała prawą ręką, drugie strąciła prawą nogą, a trzecie zginęło, niewiadomo gdzie. Niech tak samo niewiadomo gdzie zginą te narośle tego chrzczonego N.N. Nie przez moją...


19. Od róży
Dokąd idziesz, Matko Boża? - Idę do tego chrzczonego N.N. ogień zamówić, od ognia wybawić, od ognia róży, od ognia gwałtownego, od ognia złośliwego. Pływa piórko po morzu tak leciutko, cichutko. Daj Boże, żeby temu chrzczonemu N.N. ogień, ogień róży, gwałtowny ogień, złośliwy ogień, wyszedł bez szarpania i rwania, przez Pana Jezusa, przez Ducha Świętego i przez wszystkich świętych aniołów pomoc, w imię Boga Ojca i Syna i Ducha Świętego.


22. Od zastrzału.
Szedł drogą anioł święty i spotkał go sam Pan Jezus. - Dokąd idziesz, aniele święty? -  Idę do tej chrzczonej N.N. zastrzał zamówić. - Idź i uwolnij wszystkie części jej ciała od głowy aż do końca palcówu nóg. Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty, a ci trzej są jedno. Nie przez moją, lecz przez Pana Jezusa i Matki Bożej pomoc. Zmówić "Ojcze nasz" trzy razy.


23. Od gąsienic
Panie, wszechmocny Boże, któryś ten nędzny świat stworzył, wszelkie ptactwo i robactwo i na koniec człowieka. Dałeś mu wolę, rozum i pamięć, ażeby się powstrzymywał od wszelkich (złych) uczynków na ziemi. Zesłałeś nam Syna swego z wysokości, żeby nauczył człowieka, co czynić powinien. Daj miły Boże, ażeby to robactwo, gąsienice, takie obrzydzenie sprawiały miłemu Bogu, jak człowiek, który w niedzielę krowy pasie i nie idzie do kościoła.


no i czyż nie piękne są?


*


z wróżb

Gdy w wieczór sylwestrowy idzie się do kościoła, patrzy się na cień. Osoba, której cień nie ma głowy, musi umrzeć.

 (ogólnie umierali wszystkich niemal za wszystko)

Dziewczęta sięgają w przerębel aż do dna. Co tam złapią, ma zapowiadać stan ich przyszłego męża. Jeżeli to kawałek żelaza, będzie nim kowal, jeżeli drewno, to stolarz, jeżeli słomka, wyjdzie za wielkiego gospodarza (Olsztynek). Tak też szkło, cegła, kamień oraz muszla oznaczają szklarza, ceglarza, murarza, rybaka (Wielbark)

Obecnie ilość zawodów zwiększyła się - puszka po konserwie, puszka po piwie, butelka po wódce, deska klozetowa, opona i takie tam.



*


Wyimek z kalendarium, bo mnie urzekł swoją ładnością

W Wielkanocną Niedzielę słońce wschodzi podskakując, bo to Baranek Boży cieszy się ze zmartwychwstania Chrystusa. Wiele osób wstaje wcześnie, żeby zobaczyć owo widowisko.


oczywiście ujęty jest 1 maja - św Walpurgia (jazda czarownic na Łysą Górę)

Od dnia, w którym jeleń wskoczy do wody, można zacząć się kąpać. (Olsztynek)


I śliczny dla mnie obyczaj świętojański:
W niektórych okolicach naszej krainy z dniem tym związany jest inny zwyczaj. Oto przed wieczorem gasi się w całej wsi wszelki ogień, potem zaś wbija się w ziemię pal dębowy i wkłada nań koło; parobcy zmieniając się po kolei, tak długo obracają szybko koło, że aż pal zatli się od silnego tarcia. Wówczas każdy zabiera ze sobą do domu rozżarzoną głownię i w taki sposób roznieca się znowu we wsi ogień.

z obyczaju tego (ogólnie pogańskiego) wyrosła prawdopodobnie tradycja na wielkosobotniej mszy, którą bardzo lubię i która jest u nas w Żegotach praktykowana, czyli niecenie tzw żywego ognia. Na początku mszy rozpala się ognisko przed kościołem i ksiądz błogosławi ogień, następnie podczas mszy błogosławi wodę. Bez względu na wiarę, czy niewiarę, rytuał jest poruszający. Kiedyś się zabierało ten ogień i rozniecało na nowo wygaszony w domu, obecnie, skoro już nie ma kuchni węglowych, czy drzewnych, zabiera się węgielki z ogniska.


Wtorek. Ten, kto się urodzi we wtorek, będzie hultajem.
Piątek. Kto urodził się w piątek, a ochrzczony został w niedzielę, ten może widywać duchy.

Tu i ówdzie zdarza się, że noworodkowi, skoro tylko przyjdzie na świat, rodzice nadają imię, którego potem nie można już zmienić (można, jeśli dziecko okaże się zmorą, wówczas trzeba je przechrzcić) Tam, gdzie się tak nie robi, wystrzegają się z kolei, żeby przed chrztem nie zdradzić wybranych imion. Trzyma się je wobec wszystkich w głębokiej tajemnicy i nawet proboszczowi mówi się je tylko w kościele, ażeby dziecko nie miało w życiu  skłonności do gadulstwa. (znamy paru takich, których imię zostało ujawnione wcześniej). Od wyboru imienia wiele zależy; jeżeli zaś dziecko umrze, albo jeśli umarło już kilkoro, oczywiście było temu winne źle wybrane imię. Przy następnych chrzcinach zachowuje się już większą ostrożność, a dla pewności wybiera  się często imiona Adama i Ewy.


*


dowód na to, że wróżka zębuszka to nie jest obcość szczepiona na współczesnym świecie przez kino familijne.

Gdy dziecku wypadnie mleczny ząb, nie powinno się go rzucać byle gdzie, lecz koniecznie na piec, mówiąc przy tym:
Miszka miszka
para braiszka
Na gnaciany
a day mi zielaźny!

(Myszka myszka, para braciszka, masz kościany/gnaciany, a daj mi żelazny)


*

ko
lejny zabobon śliczny w obrazie

Dziewczęta wracające od dojenia krów, nie powinny nieść skopków z mlekiem bez przykrycia, żeby nie zajrzały do nich ptaki niebieskie, bo wówczas ubędzie mleka i nie oddzieli się śmietanka.



i taki, który się u nas nadal stosuje (choć przypominam, ze Warmia) tylko, że obecnie w odniesieniu do wody z kwiatów, które stały przy trumnie, bo nieboszczyka myje firma pogrzebowa.

Wodę użytą do mycia nieboszczyka przechowuje się i gdy nieboszczyka wynoszą już na noszach, wówczas kobieta, która go myła, wynosi za nim tę wodę i wylewa ją za noszami albo za karawanem. Ma to oznaczać, że jeśli dusza umarłego zechce wrócić, trafi przed domem na jezioro, którego nie zdoła przejść (Olsztynek)

Tak samo drzwi i okna trzeba przez pewien czas zostawić otwarte, żeby dusza, której rozstanie się z miejscem działalności za życia bywa niekiedy trudne, mogła je opuścić pomału i bez przeszkód. Podczas przenoszenia ciała na cmentarz dusza sadowi się na  górnej części trumny i ostatnie miejsce swojej ziemskiej pielgrzymki opuszcza dopiero podczas zasypywania zwłok. Jeżeli dusza wskutek zbyt wczesnego zamknięcia drzwi i okien zostanie przemocą niedopuszczona do umarłego, wówczas pozostanie na zawsze i będzie niepokoić dom, jako widmo (Dąbrówno)

Wieczorem, w dniu pogrzebu, stawia się nieboszczykowi stołek w izbie, w której umarł, u drzwi zawiesza się ręcznik i czeka na niego. Tego wieczora nieboszczyk wraca, siada na stołku, bardzo płacze i ociera łzy ręcznikiem. Potem znika już na zawsze (Lubajny)

 wszelkim obrzędom towarzyszy położona na progu siekiera, przez którą się przechodzi, stal ma właściwości magiczne, a siekiera ma być zwrócona



*


i na koniec legenda, która i mnie rozbawiła i wyprzedziła filmowe gagi.

Pobożność w kościele

Był sobie człowiek, który bardzo niechętnie chodził do kościoła; na każde wezwanie, by szedł do kościoła, odpowiadał: "Ci, którzy regularnie chodzą do kościoła, nie zawsze bywają najlepszymi ludźmi. Wiele także grzeszy się w kościele, szczególnie, kiedy się tam idzie nie z wewnętrznego nakazu, lecz gwoli zwyczajowi". Zdarzyło się wszakże pewnej niedzieli, że zaszedł do kościoła. Przypatrywał się wchodzącym, ale jakże musiał się zdziwić, gdy oparty o ścianę, zobaczył tam diabła z rysikiem w ręku. Przed diabłem leżała rozpostarta ogromna wołowa skóra, na której zapisywał wszelkie niewłaściwe postępki obecnych w kościele. Diabeł pisał bez ustanku. Zapisana była już cała skóra, nie brakowało na niej nikogo z obecnych; wyjątek stanowił tylko nasz rzadki gość, obecny tym razem w kościele. Gniewało to diabła, że tylko ten miał się wywinąć i cóż więc czyni? Schwycił zębami wołową skórę i pociągnął z całej siły. Coś niepojętego trzymało skórę; nagle jednak ustąpiła ona i diabeł tak uderzył głową o ścianę, że upadł. Wobec tego nasz rzadki gość nie mógł  dłużej wytrzymać, roześmiał się serdecznie z tej przygody diabła. Tego tylko potrzeba było diabłu. Z szyderczą miną wciągnął i jego na listę (Dąbrówno)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz