Od ogólniaka składałam się do przeczytania Funkyego Kovala (scenariusz Maciej Parowski, Jacek Rodek, rysował Bogusław Polch) , licealniana przyjaciółka Wiola mnie gorąco namawiała, a ja jak ten lis, trochę tak, ale bardziej nie.
Ale pamiętałam, no i nabyłam sobie jakiś czas temu jeden tom na spróbunek. Oczywiście, że nie nabyłam pierwszego, będąc w tym szczególnym stanie umysłu, którym przyglądam się światu, nabyłam drugi (zaprawdę powiadam ci wszechświecie, iż jestem szczególnie wyrafinowaną formą gamonia). No i jasne, że chcę wiedzieć co i jak dalej i wcześniej, czyli muszę znowu nabyć i poczekać. No, ale co o. Całkiem fajny ten tom, choć trochę już odwykłam od ciągłej akcji i ostrej kreski. Obrazki mocno gęste, zadziorne, napchane okienka. Jak zwykle miałam problem z identyfikacją twarzy, ale to mam zawsze, również w realu (nie wiem dlaczego). Wielu ludzi wydaje mi się podobnych, jakby mój mózg zwracał tylko uwagę na wzór, nie zaś na identyfikatory, ale pal licho, po jakimś czasie, on się tresuje i już działa poprawnie. Za to na kanwie czytanych w necie rzeczy i okładkowego słowa od rysownika, pomyślałam sobie, że artyści zachowują się wobec siebie trochę jak tańczące żurawie. Trochę się wdzięczą, ale trochę bojowo i jednak pamiętają, że to o samiczkę walka. A ponieważ samiczka jest jednak trochę kurew i służy wszystkim z ochotą, choć nie wszystkich nagradza, to rzecz inna. A taka myśl mi się zrodziła, kiedym przeczytała zdanie rysownika dotyczące dwóch dodatkowych obrazków, które nie znalazły się w komiksie. I otóż Poloch pisze Cały projekt graficzny był wyłącznie moim dziełem, od pomysłu na scenę po znaki graficzne (Parowski i Rodek nie mieli w tym udziału) i dzięki temu nawiasowi, który podbija informację czyniąc ją jeszczebardziejszą, mój mózg wytworzył wizję, jak się artysta rzuca na te obrazki i zasłania je swoim ciałem. W ogóle, sieć stworzyła możliwość oglądania zachowań artystów, ich bycia poza dziełami, w świecie gadanym i tak się przyglądam i myślę, że są to istoty przewrażliwe i przeraźliwe, i jakoś tak czasem mam ochotę pogłaskać ich po napiętych pleckach i powiedzieć, nie martw się, to tylko słowa, to tylko obrazy.
A skoro życie mi jest niesłychanie miłe (co nie znaczy, że łatwe) i uwielbiam taplać się w błotku spokoju i szczęścia, konsekwentnie realizuję plan niezostania artystą, co jest akurat superłatwe, jeśli nie nosi się w sobie tego szczególnego ognia.
A skoro życie mi jest niesłychanie miłe (co nie znaczy, że łatwe) i uwielbiam taplać się w błotku spokoju i szczęścia, konsekwentnie realizuję plan niezostania artystą, co jest akurat superłatwe, jeśli nie nosi się w sobie tego szczególnego ognia.
Dziś jest chłodniej, dzięki ci auro najwyższa. A ja mam katar i kaszel i nie czuję jak kwitną jaśminy i lipy. Ni cho le ry!
No to idę zamawiać resztę historii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz