Śnieg, śnieg, śnieg, jego pojawienie się zazwyczaj dodaje mi życia, dziś więc w natchnieniu i aby spożytkować resztki lodówczane, a się nie narobić, wykonałam wirtuozerską, zaprawdę powiadam wam, majstersztycką zapiekankę czyściciela lodówki, do której powtórzenia potrzebujecie:
- 5 ziemniaków (zresztą ile tam ich będzie trzeba)
- 1 dużej cebuli
- 2 przywiędłych dużych czerwonych papryk
- boczku wędzonego "swojej roboty"*
- okrawków wędzonej szynki "swojej roboty"*
- sera żółty gouda
- odrobiny oliwy
- soli
- rozmarynu suszonego
- słodkiej papryki mielonej
- pieprzu świeżo zmielonego
*prawdopodobnie zadziała każda inna wędzona
no i wiadomo, żadna filozja, jak to z ziemnaczaną zapieksą:
ziemniaki na grube plastry, paprykę w paski, cebulę w półtalarki, boczek w kosteczkę, okrawki szynki w okrawki szynki
- mieszamy to wszystko z oliwą, solą, rozmarynem i sproszkowaną słodką papryką oraz pieprzem, taplamy porządnie i do naczynia żaroodpornego
przysypujemy wiórkami żółtego sera i do piekarnika
Pieczemy i już. Dobrze wróży tej zapieksie odrobina soli więcej, niż mniej, a ponieważ mamcia ma niski poziom sodu obecnie i ciśnienie pod kreską, to tym bardziej mogłam tę sól wdrożyć.
Nie jestem przekonana, że zdjęcie** smętnych resztek zachęci do uczynienia tego dania, ale z drugiej strony, jest dobrą reklamą, że to co się zdawało będzie na 3 obiady dla dwóch osób, okazało się być wrotami do jednodniowego raju lub też piekła ;)
** moja wrodzona inteligencja schodowa mówi m post factum, że mogłam zrobić zdjęcie wcześniej. Na obronę mam to, że wtedy jeszcze nie myślałam, że wrzucę na bloba. Na obronę mam też to, że nawet jeślibym myślała, że wrzucę, to i tak wtedy mi się nie chciało iść po aparat
A przed chwilą obejrzałam znowu Był sobie chłopiec z moim kochanym Hugh Grantem, uwielbiam :)
A tu pioseneczka, a co : ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz