Dworzec w L. - jeszcze nie rozpakowany, nieczynny. Pobliski bar bez wucetu, a potrzebuję. Zamawiam jedzenie, węgierski placek - nie ma, kurczak ze szpinakiem? - nie ma - zaraz sprawdzę - a jest, bo z wczoraj został - a szpinak to z serem? - tak - oj, to nie - a to ja zaraz zapytam, ... bez sera.
Kurczak jest ze szpinakiem i serem, ale jem, bo głodna. Wchodzi mężczyzna z bukietem, na oko kierowca ciężarówki, wywołuje kucharkę. Róże są czerwone jak krew, jak miłość, a bukiet jest ogromny - chciałaś. Kucharka kraśnieje, buzia jej się zawstydza i rozsłonecznia. Piszę smsy do przyjaciela, że piwa nie ma, jest za to upał. Piszę, że byłam dzielna i przez całą drogę nie myślałam o miłości. W nagrodę, że tak pięknie mi poszło słodzę sobie herbatę z cytryną, trzy łyżeczki, bo kubek jest duży. Otwieram Osiecką, to jest zły pomysł. Dziś kończę 40 lat, a kurczak ciągnie się w mojej buzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz