"Igły polskie agentki, które zmieniły świat" Marka Łuszczyny - dostatecznie pozytywne odczucie, są opowieści interesujące i takie, które wydały mi się rozciągnięte na siłę, jak ta o Malwinie Gertler. Jednakże opowiastki ukute dość wartko, nie ma więc archiwalnego znużenia, czyta się szybko i taka pozycja na poranny deszcz w trakcie łkendu.
ponieważ deszcz w tracie łikendu uparcie nie chciał spadać, wyplewiłam (szumne określenie, bo cześć po prostu zakopałam ha!) chwasty zielnika (sic!), odkryłam niezwykłą żywotność kolendry, której z jednego rządka zrobiło się pół grządka, posiałam jednoroczne zielsko i dodatkowo wsiałam oregano. z nowości, jako zadeklarowana już stara panna posiałam rutę i zwymyślałam kreta skurwesyna. a skrzypu nie plewiłam, bo jest mi potrzebny też.
a tak właściwie to głównie spałam. spałam i spałam. i spałam. chyba dopadło mnie przesilenie wiośnianne. a w przerwach między spaniem czytałam Fistaszki i książeczkę, którąm dostała od Ja-Kubka zimą.. barzo ładną książeczkę - "Divisadero" Michaela Ondaatje,.
Powinnam jeszcze spisać jeden dzień z podróżnego dziennika, ale z powodu przesilenia, /zrzucę mu to na garb/ - nie chce mi się.
przesilenie wygląda niej więcej tak, tylko jeszcze dodatkowo drapie mnie w gardle
a w tle poczytuję nowonabyte w antku wariacie Leonarda Cohena "Wiersze i piosenki".
niewypowiedziane
5 dni temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz