Obejrzałam niedawno raz jeszcze film "Henry i June" Kaufmana. Niejasno go pamiętałam (film, nie reżysera), ale jasne było to, że straszliwie mi się podobał (nadal myślę o filmie nie reżyserze).
Nie wiem, chyba dałam się złapać wtedy na pryszczaty erotyzm (*pryszczaty to określenie kapitana Sparrowa na młodohormonalność i R.M. Rilkego, chociaż ja akurat uwielbiam Riilka). Obejrzałam ten film raz jeszcze w związku z przypominaniem sobie "Dzienników" Anais Nin - od tyłu (janurz twierszi, że to będzie "nin siana"). No i rozerwało mnie. Film zdał mi się nudny jak cholera, przebarwiony tanimi farbkami jak jęki i stęki, drażniąco aniołkowatą twarzą Anais (Maria de Medeiros) z lukrowanymi laseczkami miętowymi na uszach, z bezwolnością i inercją jakąś, która w taki sposób pokazana stwarza raczej wizję lalki, niż skomplikowanej kobiety, jaką Anais była. Irytująca formuła June stworzona przez Umę Thurman (naprawdę lubię panią Umę), której zdaje się wydało, że mówienie niskim głosem i półprzymknięte powieki ze spojrzeniem szarżującego byka, to jest to, co nazywamy zmysłowością. Ble. Miller jeszcze się w tym obronił. Podsuma:zmęczyłam się tym filmem, że nie wiem, a może dlatego (to czysta spekulacja, wiem, że nie dlatego), że obejrzałam go po angielsku ( nie w sensie cichego wyjścia z sytuacji, tylko jedyne napisy, które się dopasowały temu filmowi, to były hiszpańskie, zatem wzbijałam się na wyżyny swej poli-golgoty pidżinowej i wytrwale strzygłam uszami również wewnętrznymi)
Co do samej Anais, jako istniejącej osoby to tez jestem rozdarta, a właściwie pokawałkowana i porozrzucana w strzępkach, jak pofragmentowana plecha pleśniaka białego pomiędzy zakamarkami jej biografii, a tym, co pisze o sobie sama.
Acz..
świetne ćwiczenie pokazujące mi mnie, z tym, co o sobie wiem i widzę i tym, co o mnie widzą i wiedzą inni (efekt gramatycznie zamierzony, proszę nie regulować prawnie)
*
na deser Snupi, mój przeukochany najbohater wszystkich czasów
a na podspodem, calkiem nie w temacie, ale dlatego, że akurat słucham i lubię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz