Oczywiście żałuję, że nie było mnie na 40tych urodzinach przyjaciela (Lewku sto lat!), ale decyzja ta podyktowana szczątkami rozsądku jednak przyniosła jakieś wymierne efekty:
po pirsze prymię, zrobiłam sporo roboty papierdołowej, której zrobienie było absolutną koniecznością
po drugie prymię - byłam na ognisku z moją klasą, z którą już się na zakończeniu roku niestety nie zobaczę i dzieciaki cieszyły się, ze przyszłam i jęczały, jak już musiałam iść. to miło
po trzecie prymię ogarnęłam trochę chałupę i zrobiłam pracza, a wiec przed wyjazdem mam trochu mniej
po czwarte prymię - zrobiłam zakupy na wyjazd,a to już był ostatni dzwonek
po piąte prymię, nie mam kaca,a to oznacza, ze prawdopodobnie wyrobię się z pracą i zadaniami
i zrobiłam postępy w pakowaniu, o!
Przy czym Retes wie, ze na tym zdjęciu brakuje istotnego elementu! Ale to już ona niech!
aaaa i zrobiłam 3 nalewki
- waniliowo-migdałową (zlana, klaruje się)
- z kwiatu lipy (i oberwałam kwiat na suszenie i nalewkę z siostrą - pozdrawiamy Ja-Kubka)
- z kwiatu bzu (tym razem poparzyła się pokrzywami siostra, ha!)
niewypowiedziane
5 dni temu
Jak się robi z kwiatu bzu? Bo mi tu okolica porasta
OdpowiedzUsuńproszę :)
i miłego wypoczynku!
Miłego wypoczynku. Czekam na relację...
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Małgosiu, nie wiem, czy nie jest zbyt późno, ale dopiero wróciłam z wyjazdu, podrzucę ten przepis w poście kolejnym, nawet jak nie w tym roku zrobisz, to w następnym :))
OdpowiedzUsuńZofjanno, jeszcze trochę potrwa, bo zepsuł mi się aparat na samym wstępie, więc najpierw poczkam na zdjęcia od ludzi
U mnie jeszcze kwitnie bez, więc może... ściskam :)
OdpowiedzUsuń