nocami leżę i śledzę ból. nie pozwala spać, ale jeśli jest stały, nawet gdy jest silny, daje się znosić w spokoju. jakby zastygnąć w grymasie i trwać w nim bez żadnego poruszenia.
czuję w swoim ciele żelazne rozżarzone drzewo. jego pień to kręgosłup i z niego rozrasta się w dół ognista korona. śledzę ścieżkę bólu, jak obejmuje nitkę po nitce kolejne nerwy, jak kurczy mięśnie i wygina ciało, bezwolnie poddające się jego potężnej łapie. kiedy tylko samowolnie się poruszę, krucha równowaga zostaje naruszona. naprężone nitki bólu zrywają się i szarpią, wtedy przeszywa mnie oślepiające jego światło, jak ostrze . staram się więc leżeć bez ruchu, przerośnięta
niewypowiedziane
5 dni temu
dobrze opisałaś ten stan, przetrwanie permanentnego bólu
OdpowiedzUsuńzastanawiam się czy z autopsji...
niez
tak
OdpowiedzUsuń:)