Hotel Splendide (reż T. Gross), dość przyjemny do zajęcia sobie wyrwy w nudzimisiu, acz widać, jak mocno wspina się na palce, by dosięgnąć
Jeuneta i Caro. nie sposób opędzić się od dartych z
Delicatessen, skojarzeń. ale nie mam jakoś specjalnie Hotelowi za złe, możliwe, ze za sprawą absolutnie zniewalającej mnie
Toni Colette, którą zresztą nie dalej jak wczoraj, z wielką przyjemnością obejrzałam znów w
"Był sobie chłopiec".
co do czytania?
skończyłam wreszcie
Listy Lema i Mrożka, ogromnie polecam, ale wypisów nie robię, bo mnóstwo rzeczy zaznaczyłam sobie i nie umiem wybrać, acz zapewne będę się czasem wspierać jakimś stosownym fragmentem.
co po drugie?
ach, dostałam pod choinkę, mojego kochanego hodżę Nasreddina, wiec z wielką i niekłamaną przyjemnością oddaję się kontemplacji jego wyczynów ilustrowanych przez
Bohdana Butenkę, a spisanych w trzy części przez
Idriesa Shaha (tłum. T. Kłoszewski, A.Dzierzgowska, P.Laskowski, S.Matuszewski)Żarty niedoścignionego hodży Nasreddina,
Wyczyny niezrównanego hodży Nasreddina,
Fortele niewiarygodnego hodży Nasreddinaa oprócz tego upiekłam chleb z kminkiem na jabłkowym winie (bardzoż sobie chwalimy)
mamy zimę nareszcie
a Mirek jest joginem