wtorek, 27 września 2011

ogrzewaniec

na chłód jesiennych wieczorów - wino
do specialite a la maison de wusz, używa się jabłkowitego wina uczynionego przez wuszowego oćca, Jerzego.
wino wstawiamy do łaźni wodnej.
to utensylium o szumnej nazwie konstruujemy z garnka z wodą ( która podgrzewana płonącym gazem, wrze) i drugiego garnka, zawieszonego na uszach w tym pierwszym.
do drugiego garnka wlewamy wino
do wina dodaje wusz: korę cynamonową w liczbie jeden kawałek, gwoździki (zwane dalej goździkami) - około 15nastu, trzy pocięte w paseczki grube plastry imbiru, garsteczkę kolorowego pieprzu, garść macierzanki, dwa listki szałwii, listek lubczyku (ha!), miód (sporo,, ma być słodkie), plastry pomarańczy i uciśnioną cytrynę.
to wszystko grzejemy, ale nie pozwalamy zawrzeć winu.

w przeźroczystym, by podziwiać kolor, szklanym kubeusie umieszczamy plasterek cytryny, plasterek pomarańczy, mogą być maliny, może być kwiatek nasturcji, któren jadalny jest, zatem poleca go wusz do wszelkich napitków, jako świetną bojkę dryfującą w toni dzbana.

na wszelki wypadek robimy więcej grzańca, ponieważ z doświadczeń wynika, iż chętnie wraca się po drugi kubeus.




Foto: Marta Faron

a tu piosenka okolicznościowa, którą wszyscy, którzy choć raz zakosztowali rozkoszy przyniesionego z piwniczki wina Jerzego, zrozumieją głęboko.





a na koniec mam dobrą informację. otóż wino jabłkowite winno być wypite w jednym roku cięgiem. czyliśmy dobrze czynili!

:]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz