piątek, 1 kwietnia 2011

z asiejeowego sięplenienia

wiem już, dlaczego to właśnie miętę wybrano na patronkę u-czucia. straszliwie się panoszy, jest absolutnie niereformowalna, niepowstrzymana, ma podstępne, długie pędy, którymi zawłaszcza każdy spłachetek ogrodu. jest dzika, i szaleje, i niczego nie można jej przetłumaczyć innym sposobem, jak tylko - wyrwać chwasta.
na drugim miejscu w żywotności stawia się lubczyk, macierzanka, za nią estragon, tymianek właściwy, majeranek, oregano i grzeczny w swym krzaczku - rozmaryn.
kiedy będąc małą dziewczynką, śpiewałam "o mój rozmarynie rozwijaj się", urodził mi się w głowie obraz czerwono-różowej spirali osadzonej na gałązce jak malwa. do dziś głęboko, pod pokładami biologa, wierzę, że rozmaryn ma właśnie taki kwiat. i żadna, żadna empiryka nie jest w stanie mnie przekonać, że mogłoby być inaczej.

tu na obrazku widzimy nowy nabytek do mojej kolekcji - amarantowy. w tej chwili już jest po kwitnieniu i grzecznie czeka na bliski kontakt z glebą ogrodową.




tu łosoś, żadne nowum, ale lubię te łososiowe




i jonkil zminiaturyzowany. niestety poprzednie wziął sobie kret. po co mu? nie mam zielonego pojęcia :|

2 komentarze:

  1. wiośniano, pięknie, kolorowo, jak to u Pani od przyrody :))

    OdpowiedzUsuń
  2. ach, czekam kiedy zakwitnie kolekcja ogrodowa. tylko, ponieważ nie ma już tej wielkiej folii, zostały odsłonięte i nie wiem, czy nie będzie to stanowisko nazbyt chłodne dla nich. ewentualnie postawię im parawan

    OdpowiedzUsuń