środa, 15 grudnia 2010

gadacze

Kiedy po środku nocy otwieram okno, a do ciepłego środka wpełza zimne jęzor powietrza, sprzęty zaczynają trzeszczeć i zagadaywać. Trzask, trzask - lampa, telewizor, etażerka. Futryna, szafa, wiklinowy kosz, nogi krzesła, kartki papieru, drzwi, zaczynają rozmawiać. Na tę krótką, czarowną chwilę, niespokojny duch zimy, wyrywa je z głębokiej medytacji, a wtedy czym prędzej wymieniają poglądy. Rzucają pośpieszne słówka, twierdzenia, upewniają się, czy wszystko nadal stoi w porządku, narzekają, plotkują, zmieniają punkt widzenia. Całe to dobrodziejstwo, szanowne państwo codziennej użyteczności.

*

zapisałam sobie ten szkic przedwczorajszej nocy. ołówkiem. na wewnętrznej stronie okładki "Haruna i morza opowieści" (S.Rushdi). wyrwana z magii tej książki, wpadłam wprost w urok tej pogawędki mebli, która fizykalnie jest termiczną zmianą objętości.
dziś odkryłam, że mój kosz wiklinowy tak się zagadał, że aż mu ucho trzasło. widocznie musiał usłyszeć coś takiego, co go zbiło z pałąkowatego pantałyku.
a propos pantałyku, Biń twierdzi, że to coś pod nogami być musi, ja z kolei, zawsze wyobrażałam sobie pantałyk, jako coś w rodzaju ogona :|

**

a od wczoraj mamy do kompletu szadź. i jest baśniowo.


15.12.10. Czubek Jana w Oleju

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz