niedziela, 29 listopada 2009

niedziela, 22 listopada 2009

modrzew (T.Nowak)

ściąłem modrzew rosnący obok studni
z pnia wypływa strumień
nocami słychać pluski i oddechy
co rano znajduję nowe ślady
odciski muszli, skamieniałe gąbki

w dzień parują i znikają
nawet ze zdjęć które robię
zostają krople modrzewiowej żywicy
jakby czekały na morze które je wyrzuci


(Tomasz Nowak)

*

od kilku dni, chodził za mną ten wiersz. jeden z moich ulubionych.
muszę przyznać się bez bicia, że ten wiersz mnie mocno inspiruje, po pierwsze używa szczególnego języka, który rozumiem. i to nie ma nic wspólnego z językiem w znaczeniu formalnym, on raczej w jakiś tajemniczy sposób wpada mi do głowy, dokładnie tak, jak czuję świat.
po drugie, jest bardzo malarski. może być to związane z ową kompatybilnością języczną, czy też szczególnym rodzajem porozumienia z tym wierszem, ale generuje we mnie obrazy, jak najprzedniejszy kalejdoskop, (które to urządzenie uwielbiam, nawiasem, a nawet w nawiasie mówiąc)
po trzecie, blisko dotyka mnie aura niepoznania, która przenika wiersz, bo są ślady, są pojawy, są 'zjawione' dowody, które sugerują istnienie niewidzialnego, może ukrytego świata. a zarazem świat ów jest jakby na wyciągnięcie ręki.
magiczna aura modrzewia sprawia, że wiersz, staje się w nietórych chwilach aż przeszywający, wzbudza dreszcz strachu, takiego strachu przed nieznanym i niezrozumiałym.
a jednocześnie jest to wiersz codzienny, oswojony, prosty prostotą człowieka, który codziennie rano wędruje do lasu

środa, 18 listopada 2009

ktoś musi przynosić muflony

o właśnie

Moja siostra powiedziała mi kiedyś, że prawdopodobnie na świecie od takiej roboty jestem m.in ja
czyli zawsze będę tym wyliniałym bocianem :|

czwartek, 12 listopada 2009

List z fotografią Hrabiego Plujol, do Barbary Animaux

Droga Barbaro, piszę ten list
bo czuję, jak odchodzi ode mnie
znieczulenie wieków
ale też i kończy się żywy ból mieszany
z egzystencją.
Dziś piję, droga Basiu, doskonałe wino,
którego nawarzyłam sobie w przeciągu
tych paru krótkich, acz sromotnie przegranych
wojenek.

Hrabia Andre Plujol
twierdził, że młodość jest tylko krótkim incydentem
klasy robotniczej
i podobnie jak ona
- hałaśliwym.

Nie wiem, co o tym myśleć
Droga Barbaro,
te kieliszki od Andre
nieco mnie uwierają, zwłaszcza gdy do nich piję,
możliwe, że rodzina Plujol
miała węższą część twarzową
czaszki.

Dziś, gdy wspominam Hrabiego i młodość
myślę,
że miał wiele racji
- to była istna harówka
pełna hormonów i mgły.

wtorek, 10 listopada 2009

spis gatunków nieodkrytych (grzyby)

zmarszczak podoczny
grzyzborek wiosenny
maskownik kochliwy
przypiętek ognisty
wykurwiołek radosny
stromiłółek ogoniasty
drewutniak omszony
pruchlentek zawójka
flakonur podsiniony
maruszczek rozdęty
trądziak wypryśnik
wątpczak nastoletnik
tęsknik naprzemienny

jesssuu to trudno opanować (Tomasz)

niepohamownik obłędny
wklejnik pożądliwy
winnik wyczerpalnik
czypernik maskowiec
szybciak stajennik

*

Tomasza są te mniej systematyczne a bardziej hmm, ale to wina wina ;)

o łabędziej stabilności

ja: Trzyma się kupy. No przecież widzisz, że łabędź stoi, tak? Czy nie widzisz?
Tomasz: No widzę, ale może chybotliwie. Do zdjęcia to i rodzinę można uśmiechnąć, więc wiesz


( z rozmów biologów)

sobota, 7 listopada 2009

W.Kandyński. Wieczór (tłum)

lampa z zielonym abażurem mówi czekaj
cholera czekaj - dlaczego mam, a ona
mi zielone i mówi - nadzieję miej - nadziej się
z daleka przez drzwiowe szczeliny, twarde drewno i sta-
ły kamień wchodzą we mnie dźwięki. w pokój. są tu rozmawiają
do mnie. mówią obsesyjnie uparcie.
czasami słyszę jasno - czystość.
zwykła wąska szarozielona twarz z uciążliwie długim nosem już
dawno przede mną. patrzy na mnie (nawet jeśli ja nie patrzę)
biało-szarym okiem.
przez podłogę (płeć) od spodu chce się do mnie dobrać, wtargnąć głuchy drzew-
niany śmiech zwierząt. co pół minuty stuka w podłogę
złości się- nie może wejść.
dźwigam się bliżej tej twarzy - ona się uśmiecha a oczy bez sen sow
nie mętne senne.
trochę się boję. a jednak zmuszam (to zakład pod zastaw) prosto w spoj
rzenia które (całkiem możliwe) mętnieją - wszystkie.
wchodzą dźwięki, potykają się i przewracają
dzwonne padają jak tłuste pro
stackie nachalne ja. na dole wszyscy jeszcze się śmieją moi sąsiedzio-ludy.
dlaczego tobie wczoraj powiedziano właśnie to słowo

*

znalazłam swoje tłumaczenie w czeluści szuflady. ale nie mam już tego oryginału rosyjskiego , kurcze

O szczęściu

"- A jeśli pieniądze nie dają szczęścia, niegrzeczna dziewczynko?
- Szczęście? Nie wiem, co to jest, i nie chcę wiedzieć, Ricardito. Wiem za to, i to na pewno, że nie jest czymś romantycznym i trywialnym, jak według ciebie. Pieniądze dają bezpieczeństwo, bronią cię, pozwalają ci korzystać z życia w całej jego pełni i nie martwić się o dzień jutrzejszy. To jedyne szczęście, jakiego można dotknąć"

(M.V. Llosa "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki")

*

jest coś w tym ostatnim zdaniu, czemu wierzę. nie znaczy to, że mam taki pogląd, ale rozumiem to zdanie. jego przestrzeń, jego poczucie, wiem, że może być prawdziwe. jako zdanie, poczucie i sposób. chyba tak też objawia się ejgo pewna szczerość.

*

no, ale nie wiem, co się wydarzy z tym dalej. zobaczymy, dokąd to zaprowadzi.

z przyśnień

nie należy nikomu mierzwić, jego gładko zagrabionego trawnika

*

i możliwe, że chodzi tu o zasadę niewpływania, ale bardziej chyba o szacunek dla innego.

piątek, 6 listopada 2009

środa, 4 listopada 2009

Ludźki

sporo tu prac, które bardzo lubię




a Krzycha prace pamiętam jeszcze z pierwszej wystawy na studiach i pokoju znad Łyny

o


(aczkolwiek nie ma tu mojego ukochanego /poburzowego/ obrazu dziewczynki i księżycowego obrazu, który jest ukochanym obrazem Rady)


*


o obrazach sorrowgallery

Co mnie w nich pociąga? Na początku przyciągnęły mnie duże przestrzenie koloru. Plamy, nieokreślone, drażniące, zestawienia, od których zgrzytało w zębach.
Później jątrzyła mnie jakoś w środku ta powtarzalność postaci, włażąca w głowę upierdliwie, narzucająca się, której trzeba ciągle mówić - nie, już cię widziałam.
A jednak, tak jak wśród milionów twarzy, zaczyna się dziać w tych pustych oczach, tych słomianych twarzach, tych gipsowych, kredowych obliczach coś, co można by nazwać ludziejstwem.
Z rozdrażnienia umysłu, przebijają się odczyty, myśli, odczucia przykładalne i znajdujące komplementarność w obrazach - rośnie świat. Jest to świat kukieł, czasem trucheł, uproszczonych formuł, wypranych z morficzności, z przemian i transformacji - świat oczyszczonego, co nie znaczy, pozbawionego komplikacji wzoru. Być może właśnie stąd biorą się denerwujące barwy otoczenia - to, co zostało usunięte, oddzielone od formuły tematu, zamienia się w chaos barw, zamienia się w barwny nieład, w barwny wkurw,
w dręczący misz-masz plamy.
Zostaje mi wszechświat studium czegoś, co na pozór jest jednym wyrazem, w rzeczywistości zaś - studnią życzeń i odczuć, w którą wrzucam swój grosz poczucia. Im dłużej przygladam się tym pracom, tym więcej mam dla nich zaufania


*

o obrazach Krzycha Iwina

kurważeszjegomać! ale nie wiedziałam że z takimi cenami : |


haaaaa!!! Jest księżycowy obraz Rady!



et voila! "Spacer"



glówny parametr

ludzie , zdaje się, nie widzą, że jeśli zmienia się jedna rzecz,
zmienia się wszystko.

bezsen s

ponieważ wczorajszy sen był o wypadku samochodowym, dzisiejszy o zębach, bursztynie, mięcie i migdałach oraz o szafirowym oku wielkiej kamiennej żaby, zamiast snu, śródnocny zapisek na dolnej stronie pudełka z farbami

zamienił stryjek siekierkę na kijek
możliwe że gdyby dostatecznie długo
walić kijkiem w drzewo
drzewo w końcu się znudzi i samo się przewróci


słabo pamiętam, czemu to zapisałam. po prostu obudziłam się i po ciemku nabazgrałam tam, gdzie znalazłam coś do pisania.

poniedziałek, 2 listopada 2009

odłamek snu o Ryszardzie i poezji

dzisiejszy sen był o poezji na dworze Ryszarda Lwie Serce. najistotniejszą i najrozleglejszą rolę, grało w śnie błękitne Morze Północne. nie wiem, jakie to ma znaczenie dla poezji, bo budzik nie pozwolił mi dokończyć, ale przecież morze ma w sumie w poezji swoje dość rozległe, by nie rzec, nawet nadużytne miejsce. natomiast co ma do tego król Ryszard?

aha, sen zaczął się od czytanej przeze mnie (również we śnie) książki, w którą wpadłam (znaczy do środka)

a, i była tam biała powiewająca chusta w drzwiach.

*

no więc o proszę, internetowy sennik mówi: morze widzieć - zdążamy ku pięknym, słonecznym czasom. to bardzo dobra interpretacja, bo nastawiłam nalewkę z pigwy i ma ona stać w słonecznym miejscu 6 tygodni. w listopadzie!? planowałam dać jakiemuś jadącemu akurat na urlop, znajomemu, ale raz - nikt nie jedzie na 6 tygodni, dwa- nikt nie jedzie.
zatem ten sen bardzo mi się do pigwówki przyda.
co do chusty, ponieważ nie mogę nadal pogodzić się z interpretacją "dziewiczą", nadal krąży w temacie - delirium

*

łuhuhu, ale za to jak interpretowane jest śnienie poezji!
otóż śnić poezję - dostaniesz od kogoś biżuterię, najpewniej pierścionek
w dodatku jeśli śni to kobieta, ma uważać, jak wyraża swoje uczucia.

no więc teraz ja się zastanawiam, to za bardzo wyrażam swoje uczucia, czy za mało? za w lewo, czy za bardzo w prawo. co to znaczy cholera uważać, jak się wyraża swoje uczucia!? to nie jest naturalnie związane z człowiekiem? masakra! nigdy więcej śnienia "poezji"! zwłaszcza,że nie noszę pierścionków.

*

symboliki króla Ryszarda nie ma :]

niedziela, 1 listopada 2009

poeci

Ha, Tomasz napisał wiersz o damie z gronostają. zgniótł go w kulkę i rzucił mi w ekran, no to zaczęłam mu go popsuwać (oj tam troszeczkę), no to wtedy wyrywał mi ten wiersz z gardła.
i zrozum tu poetów! :|

po krwawej bitwie, zgodziłam się, że "że" może zostać na swoim pierwotnym miejscu.

zgryzoń

a dziś nad ranem mały pies gryzł mi sen. a taki był upierdliwy, ze się przez niego spóźniłam na autobus :|

*

W śnie wcześniejszym był mężczyzna, który jeździł po moim podwórku na nartach z ogromnych liści. Mimo zimy, był bosy.

ot taki śnik na ten dzień.

gdyby

Pociągający wiersz, pociągający pisak

tu





i młody wyczulony

Parametry, zmienne

Dla odmiany, powiem Ci o szpilarkach, Saganko. Te są wyprostowane, nienaganne i Patrzą w Twarz. Ach,jak one umieją patrzeć, Saganko, zamyślił się Jasionek.
Pewnie też nie lubią dzikich kotów, Saganka kalkulowała, co zmieniłoby się w jej życiu, gdyby przegoniła spod szafy cztery, porządnie już kosmate, kłębki.

miluszkozaury

Jasionek miał w zanadrzu trzysta sześć opowieści. Jedną z nich dał Sagance. Otóż Saganko, otaczają nas miluszkozaury. Żyją w rustykalnych domach, są Kreatywne, są gospodyniami przez duże Ń. A wszystko to z uśmiechem, a wszystko to z radością, z Zaangażowaniem.
A fuj, skrzywiła się Saganka, a co z brudem, z kotami kurzu pod szafą, co z szukaniem czystej szklanki? Ciii, to nie istnieje, powiedział szeptem Jasionek.

mazur

mam ochotę na siarczystego mazura! zatańczyć, uha!

o słoniu

przyszedł mi do głowy taki stary wierszyk
"tam daleko w Himalajach..."

:|

jeśli nie skończę tej książki o japońskich bóstwach, skończę w szpitalu wariatów, bo mi po niej przychodzą do głowy absolutnie dziwaczne pomysły. zderzenie świadomości kulturnej?