prawda? A tymczasem to zwykła kanapka z kiełbą, musztrą i ogórem, tylko chleb mi słabo wyrósł i się połamał.
Chwała losowi, że nie musze być na bieżąco. Kiedyś prasówka, dziennik, azeta, to był niejako obowiązek, żeby się orientować w świecie, wiedzieć co dziejesię i drga. Dziś jestem coraz bardziej przekonana, że stronić to jest całkiem nieźle. Dzięki stronieniu na stronie nie muszę żyć sprawą opinii profesora Bralczyka ani Przemysława Babiarza. Nie muszę gorączkowo przeglądać pinakoteki w poszukiwaniu obrazów związanych z bachanaliami, rybą z frytkami mi to w tym momencie jest.
Co mnie męczy, to, że w pogoni za tolerancją wciąż zamiast się zmieniać, prowadzimy klasyczne krucjaty, czemu w sukurs przychodzą oczywiście media społecznościowe. Zamiast przeżegnać się nogą i w głębi czarnego serduszka usiłować nastroić się jak najlepiej do świata i czynić owo jaknajlepiej na swoim małym spłachetku, malujemy nadąsane oblicze na płachcie i pędzimy nauczać narody naszego jedynego poglądu wierząc święcie, że byłotodobre. Znam kilku świetnych krzyżowców, którzy nadal popełniają te same błędy w zwykłym człowieczeństwie i znam kilku piratów, którzy podali chleb najbliżej siedzącym włóczęgom. I wiecie, co ja bym chciała? Chciałabym mieć taki płaściutki, płaściutki brzuszek. Tada!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz