Trochę radośnie, a trochę straszno, no bo przed wyjazdem powinnam się przygotować. A żeby oddać ducha moich przygotowań przytoczyć muszę rozmowę sieciową z Reteską:
Ja: Zawsze mnie dobija takie wyliczanie czasu.
mam wtedy takie poczucie nieuchronności
Retes: Zrób listę
Ja: Zawsze robię, ale dzień przed
Natomiast powinnam kupić kurtkę przeciwdeszczową
Retes: Trzy tygodnie wcześniej? Co za okrucieństwo!
No i dziś w nocy trochę mnie zdjęła panika i chociaż rano przeminęła, odważnie stawiłam czoła zakupom i jak to mam w zwyczaju uwinęłam się w 10 minut. Zakupiłam w sieci plecaczek podręczny, bo zużywam na pniu i kurtkę przeciwdeszczową bo zużywam na pniu. To duma. Strach wystąpił wtedy, kiedy rozmyślając nad rozmiarem, bo przecież już nie zdążę tej kurtki wymienić, użyłam pomagiera sklepowego, który zadawszy mi kilka kluczowych pytań, wyliczył, że rozmiar mam mieć 2XL. Pierwszy taki smutek przeżyłam ongiś w Irkucku, kiedy chcąc nabyć absolutnie piękną sukienkę, a nosiłam wtedy rozmiar s, zapytałam czy mogę ją zmierzyć i wtedy pani zmierzyła mnie. Wzrokiem od stóp do głów, wyjęła wieszak z mojej dłoni i włożyła tam kieckę z rozmiarem XL. Trochę próbowałam się z nią targować, była nieprzejednana, w końcu fuknęła i pozwoliła mi wziąć mój rozmiar. Za 5 minut skruszona wysunęłam się zza kotary i poprosiłam o tę drugą. Teraz już nie kłócę się ze sklepami, tylko po cholerę ten automat pytał mnie dwa razy o wiek?
Oby kurtka pasowała, bo wtedy pojadę w pozostałościach po namiocie foliowym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz