Jako wzorowa ciotka, staram się pielęgnować w rodzinnym pomiocie szatana chęć czytelniczą, choć przyznam czasem mdli mnie, kiedy mam kolejny raz przeczytać W tajemniczym ciemnym lesie (Winschluss) (bardzo polecam ten komiks) z rozpisaniem na głosy. Jestem fanką komiksów i właśnie ten rodzaj literatury chciałabym również zasiać w rogatych duszach. Prowadzę więc stałe poszukiwania rzeczy, które przypadną młodym do gustu, a mamy drugoklasistkę, zerówkowicza i dwóch przedszkolaków.
Maja miała trochę kłopotów z samodzielnym czytaniem, więc pomyślałam sobie, że komiks może w tej materii okazać się narzędziem przydatnym, kupiłam więc (najpierw sobie) na próbę Studio tańca autorstwa Beca (pseudonim dwójki autorów) i Cripa.
Jest to bardzo sympatyczna seria, której głównymi bohaterkami są trzy przyjaciółki: Julka, Alia i Lusia. Dziewczyny chodzą do szkoły tańca i właśnie wokół tańca obracają się ich przygody. Mamy w komiksie przyjaźń, rywalizację, ciężką pracę, walkę ze słabościami, zauroczenia, sympatie i antypatie, pierwsze miłości i doświadczenia w tej materii, a wszystko to z humorem i ciepłem.
Jednym z moich ulubionych zabiegów budowania dowcipu, jest tworzenie schematu sytuacji, która powtarza się za każdym razem z jednym zmienionym szczegółem. To świetnie uczy młodego czytelnika dostrzegania tego humoru, bo daje czas na zbudowanie w głowie poczucia żartu, utrwala go i pozwala rozpoznać.
Zamówiłam jeszcze dwa inne tytuły dla młodej adeptki czytania, ale jeszcze mi ich nie przysłano, więc innym razem opowiem wam, czy warto.
Franek to nadpobudliwy sześciolatek, więc wybrałam dla niego przygody Ptysia i Billa, (Jean Roba, Laurent Verron wg pomysłu Jeana Roby). Jeśli znacie Calvina i Hobbes'a Billa Wattersona, niewątpliwie pokochacie też Ptysia i Billa, która to seria zasadza się na podobnym schemacie, z tym, że zamiast kota-pluszaka, mamy tutaj żywego przeuroczego spanielka Billa. Oczywiście chłopaki przeżywają wspaniałe przygody, w które również wciągani są dorośli nierzadko lądujący z tego powodu w istnych manowcach. Ważne dla ruchliwego czytelnika jest to, że pełne historyjki zajmują po jednej stronie, a więc spokojnie można co strona przerwać i wrócić w innym momencie. Ponadto krótkość, szybkość opowiastek pozwala lepiej utrzymać na nich koncentrację. No i niewątpliwie Ptyś, to jest Franio, a wiec żywię nadzieję, że utożsamienie z bohaterem głębiej wprowadzi go w ten przezabawny świat.
Artur i Leoś (przedszkolaki) na razie dostaną książeczki dla maluchów.
Ku uciesze przedstawiam wam obrazek, jak wyglądałabym jako swój tata
No bo jestem do niego podobna jak cholera. Zdjęcie oryginalne wykonała Ania Ż i nie zostało wygenerowane przez AI, a podobno smartfony mają filtry upiększające, tia
PS: Kurier właśnie przywiózł pozostałe komiksy, ale post byłby zbyt długi, więc zostawię na następny.
To jest nadal cwana gospodarka tematami wpisów, howgh!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz