piątek, 21 stycznia 2022
Hetka i pętelka
sobota, 8 stycznia 2022
Utopione w herbacie
W Hodży Nasreddinie kocham się od dziecięctwa, dokładnie nie pamiętam, ale miałam nie więcej niż 8 lat, kiedy odkryłam jego przygody w Płomyczku lub Płomyku, bo namiętnie czytałam wtedy oba razem ze Światem Młodych, Świerszczykiem i Szpilkami przegryzając Magazynem Rodzinnym oraz Przyjaciółką. W czasopismach wtedy, dla mnie, dzieciaka ze wsi, był cały przekrój świata i nic tak nie rozgrzewało wyobraźni, jak ziarniste monochromatyczne zdjęcia egzotycznych zakątków, opisy tajemniczych obyczajów, historie rodzinne, humorystyczne "dorosłe" opowiastki wymieszane z kreska przygód Gapiszona i innych komiksów. Kiedy to wszystko przywołuję, nawet teraz, tętnią we mnie ciągle w rytm pływów fal mózgowych tamte poczucia. No więc dzięki Płomyczkowi objawił mi się Hodża, a kiedy w bibliotece szkolnej znalazłam jeszcze Zagadkową ucieczkę Hodży Nasreddina pióra Zdzisława Nowaka, byłam w niebie siódmym i obowiązkowo wypożyczałam ją najmniej co pół roku, sprawiedliwie na zmianę z Dziećmi z Bullerbyn i Tajemniczą wyspą. Marzyłam, żeby posiąść książeczkę na własność i dziś mogę z dumą zaliczyć to marzenie do spełnionych. Mocno tkwi we mnie ten Hodża, jego filozofia, jego prosty sposób bycia, spojrzenie na świat lekko zmrużonymi oczami, potrzeba by iść dalej kopiąc kamyki przydrożne i zatrzymując się pod drzewami, żeby zjeść figę. Kilka dni temu robiłam sieciowy przegląd co w baśniach piszczy i wyszukawszy sobie nowe świetne opracowanie baśni ludu Hausa, przy okazji złapałam w łapy zachłanne trzy nowe dla mnie tomy związane z Hodżą.
Nie wiem, czy da się zepsuć opowieści o tym bohaterze, mam wrażenie, że postać Nasreddina prowadzi się sama, ktokolwiek by jej nie dotknął i nie trzeba mu rysować ścieżki piórem, bo duch Hodży wydaje się silniejszy od autorskiego i mam wrażenie, jakby zostawiał autorów i ruszał na swym wiernym ośle swoją własną ścieżką. A wtedy styl opisujących przygody Hodży splata się w jeden warkoczyk i opowieść kontynuuje się sama, tka jeden nasreddinowski dywan. No więc mam trzy nowe książeczki i znowu wędruję przez ulice królewskiej Buchary, Chorasanu, wąskimi górskimi ścieżkami przystając po drodze w czajchanach. A jako, ze moje neurony lustrzane są nadreaktywne, koniecznie musi być do tych książek naparzona na bursztynowo herbata, koniecznie cieniutka szklanka, koniecznie metalowa lampka rzucająca żółty księżyc światła.
A w kolejce już czeka nowo upolowany tom Neila Gaimana
piątek, 7 stycznia 2022
A gdy nas ziemniaczany dorwie zwiąd
Śnieg, śnieg, śnieg, jego pojawienie się zazwyczaj dodaje mi życia, dziś więc w natchnieniu i aby spożytkować resztki lodówczane, a się nie narobić, wykonałam wirtuozerską, zaprawdę powiadam wam, majstersztycką zapiekankę czyściciela lodówki, do której powtórzenia potrzebujecie:
- 5 ziemniaków (zresztą ile tam ich będzie trzeba)
- 1 dużej cebuli
- 2 przywiędłych dużych czerwonych papryk
- boczku wędzonego "swojej roboty"*
- okrawków wędzonej szynki "swojej roboty"*
- sera żółty gouda
- odrobiny oliwy
- soli
- rozmarynu suszonego
- słodkiej papryki mielonej
- pieprzu świeżo zmielonego
*prawdopodobnie zadziała każda inna wędzona
no i wiadomo, żadna filozja, jak to z ziemnaczaną zapieksą:
ziemniaki na grube plastry, paprykę w paski, cebulę w półtalarki, boczek w kosteczkę, okrawki szynki w okrawki szynki
- mieszamy to wszystko z oliwą, solą, rozmarynem i sproszkowaną słodką papryką oraz pieprzem, taplamy porządnie i do naczynia żaroodpornego
przysypujemy wiórkami żółtego sera i do piekarnika
Pieczemy i już. Dobrze wróży tej zapieksie odrobina soli więcej, niż mniej, a ponieważ mamcia ma niski poziom sodu obecnie i ciśnienie pod kreską, to tym bardziej mogłam tę sól wdrożyć.
Nie jestem przekonana, że zdjęcie** smętnych resztek zachęci do uczynienia tego dania, ale z drugiej strony, jest dobrą reklamą, że to co się zdawało będzie na 3 obiady dla dwóch osób, okazało się być wrotami do jednodniowego raju lub też piekła ;)
** moja wrodzona inteligencja schodowa mówi m post factum, że mogłam zrobić zdjęcie wcześniej. Na obronę mam to, że wtedy jeszcze nie myślałam, że wrzucę na bloba. Na obronę mam też to, że nawet jeślibym myślała, że wrzucę, to i tak wtedy mi się nie chciało iść po aparat
A przed chwilą obejrzałam znowu Był sobie chłopiec z moim kochanym Hugh Grantem, uwielbiam :)
A tu pioseneczka, a co : ]
środa, 5 stycznia 2022
Domowy aneks do teorii chaosu
Entropia układu rośnie, wiadome, druga zasada termodynamiki. W szafkach i szafach ewoluuje chaos, wiadome, natura wszechświata. No więc jestem przekonana, że macie za sobą takie doświadczenia, ale brakowało wam spójnej, wyrażonej w jednym zdaniu teorii i oto, cała na biało, oną wam darowuję: Wystarczy, że wyjmiesz pierdolnik z szafki, pozbędziesz się gratów, przesypiesz różne rzeczy zalegające resztkowo w paczuszkach, pudełkach, kartonikach do pustych pojemników, które także w tej szafce sedymentowały, wyrzucisz wobec tego tamte puste paczuszki, kartoniki, pudełeczka, nichuja nie zmieści ci się to z powrotem. Tada.
zdjęcie związane z tekstem tylko poprzez kurz
poniedziałek, 3 stycznia 2022
Czego nie robimy na widoku
Znaleźć podkoszulkę dla mamy, prosta bawełnianą, w rozmiarze i nieogłupiającej cenie, w miarę ciepłą, ze stosownie małym dekoltem i z odpowiedniej długości rękawami to jest wyższa szkoła jazdy i po mniejszych lub większych potknięciach, których rękawy ciągnęły się za mamą jak skrzydła smętnego albatrosa lub były całkiem dobre, ale pulchne ciało mamy zostawało przepchnięte do wolnych przestrzeni, w związku z czym przyjmowała kształt bałwanka (skądinąd bardzo sympatyczny), albo też barwa zdolna postawić do pionu umarłego nadawała mamie nazbyt interesującego blasku, po tychże spalonych próbach, udało mi się namierzyć zestaw dwóch zwykłych bawełnianych koszulek w stosownym kolorze, rozmiarze i cenie w sklepie zatytułowanym modne zakupy. Sklep udzielił mi całego mnóstwa informacji w tym takiej:
Każda przygotowywana przesyłka pakowana jest w karton bądź foliopak z logo sklepu. Opakowanie opieczętowane jest białą taśmą z napisem "intymna" - ma to na celu zabezpieczenie przesyłki przed rozpieczętowaniem przez osoby do tego nieupoważnione. |
Odbierając paczkę na poczcie bądź u listonosza/kuriera prosimy zwrócić uwagę, czy paczka nie jest naruszona tzn. czy jest zachowana taśma z napisem "intymna" oraz czy paczka nie nosi śladów uszkodzenia. |
i rzeczywiście, jak powiedzieli tak zrobili, barchanowe XXL podkoszulki mamy przyniósł mi nasz młody rozjarzony dziś wyjątkowo od ucha do ucha kurier i nie sposób było zauważyć, że sklep rzetelnie zapakował te barchany w pudełko z wielkim napisem "Intymna.pl - zacznij od bielizny" na boczku zaś "Intymna - włącz zmysły"
I teraz nie wiem, czy w upsie zbuduje mi się opinia podstarzałej lafiryndy, czy może wręcz przeciwnie, dojrzałej matrony, co nigdzie, nawet do łazienki, nie ruszy się bez uprzedniego bielizny włożenia. Tak czy siak wielkie hasło "intymna bielizna" na paczce trochę koliduje z jego źródłowym założeniem, a i dziwię się, ze samochód nie był jeszcze oznakowany banerem "się tu wiezie intymną". Właściwie to mogłam jeszcze zamówić kajdanki z futerkiem za jednym zamachem.
sobota, 1 stycznia 2022
Dosię
Sylwester u mamy. W ubiegłym roku mama była u mnie, co w praktyce oznacza zmianę pokoju i telewizora, czyli przemieszczenie tworu organicznego jakieś 12m i usadzenie w innym fotelu. Szczytem patologicznego nurtu kurzodomostwa jest to, że najpierw obejrzałam komedię Stażyści od połowy do końca, by za chwilę na innym kanale obejrzeć ją od początku do połowy. Na okrasę obejrzałam Holiday, tuż po obejrzeniu jej poprzedniego dnia oraz podczas świąt jeszcze dwa razy wyrywkowo. Wyjątkowo wyrafinowany sposób pleśnienia. Nie dałam rady obejrzeć go dziś po raz kolejny, gdyż byłby to degrengolady nadmiar i intuicyjnie to wiedziałam, za to wrąbałam trzecią część Władcy Pierścieni aby nie wyjść z wprawy oglądania tego samego de novo.
Toast spełniłyśmy z mamą czerwoną oranżadą, tą tańszą, jak mi zaznaczyła pani w sklepie. Od czasu do czasu rzucałyśmy okiem na wybuchające, a jakże, za oknem fajerwerki puszczane ochoczo, a jakże, przez miłośników psów i kotów. A teraz jednym okiem oglądam Wichry namiętności, które ponuro mają mi służyć jako surogat wesołego świątecznego filmu, ale wszędzie leci albo Holiday, albo Stażyści albo ozwierzątkach, a o tych nie oglądam, bo strasznie przeżywam, i się wzruszam, i w ogóle. Dlatego od ozwierzątkach trzymam się z daleka. Niemniej Sylwester uznaję udanym, mało ruchomy, cichy, w przygaszonym świetle z mamą pochrapującą obok i od czasu do czasu zamieniającą ze mną słówko. Bez pompy, patosu i poruszeń. Bez chlipania i myślenia o przeszłości, bez zagryzania warg i myślenia o przyszłości. Spokój w swej istocie. Lubię.
Refleksja: czas mi nie leczy ran, czas je zabliźnia i czuję mrowienie, czasem bóle fantomowe, czasem swędzenie. Uczucie nie tyle znika, co tak wtapia się w tkankę, że traktuje je jak osłabiony nadgarstek, o którym odruchowo wiem, że kiedy przekręcę go w szczególny sposób, to zaboli, więc automatycznie go nie przekręcam. Na tym polega wata czasu. Inna sprawa, ze im grubsza jej warstwa, tym człowiek głuchszy. Coś za pstroś.
A na obrazku widzimy wywalczony dla mnie przez moją siostrzenicę kalendarz biurkowy, bez jakiego żyć i funkcjonować mi nie sposób. Komplet kalendarz biurkowy na biurku + książkowy w torebce są dziennikami mojego wątłego żywota i tak jak dzienniki je gromadzę. Kto zaś próbował zakupić kalendarz z Muminkami lub Fistaszkami około końca łamane przez początek roku, ten wie, jak wiele musiało polać się krwi i łez. Mimo trudów mam, a już w akcie dramatycznym zakupiłam na wszelki sztukę japońską, ale no ja przepraszam sztuka japońska Vs Muminki, to wiadome...