czwartek, 10 września 2020

operacja chaos

Lęki, wycofania, zacichnięcia, złość, zasłuchanie w siebie, irytacja, odchodzenie, wracanie, ostrożność, spłoszenie, chłód, zmęczenie, rezygnacja, nadzieja, beznadzieja, nieufność, utrata gruntu, obawa. Spada ze mnie maska błazna, obsuwa się wraz z wiotczejącą skórą spływającą nieuchronnie, posłusznie rozkazom pani grawitacji, czasowi. Nie żywię urazy, jestem organicznie do niej niezdolna, ale pamiętam rzeczy jak cholerny krzem, i wbudowuję  tworząc plątaninę nitek, sznurków i węzełków. Strzępki grzybni, grzybnia rozrasta się, wciska w szczeliny rozprzestrzenia. Na górze, wystawiona na działanie czynników zewnętrznych, pleśnieje, mutuje w chujnię, degeneruje. Staram się metodycznie oczyszczać sieć, ale blizny po usuniętych chorych lub martwych strzępkach zostają, system pamięta. Oddalają się sytuacje, ludzie, twarze. Miejsca o dziwo zostają. Niczemu nie zagrażają, w żaden sposób, są powinowate z pamięcią, z krzemowym zapisem, ślady w piasku, rezonans ziaren. Porozumienie zachowuje się jak przy dopplerowskim efekcie, później dochodzi coraz bardziej z głębi tunelu, skąd u licha nagle pojawia się jakiś tunel! Rozrastanie się zwiększa areał, pozwala ogarnąć ogromne, ale też implikuje nowe przeszkody, nowe bariery, nowe zerwania sieci, nowe twory, coraz więcej milczenia. Pamiętam, wbudowuję, wobec wyartykułowanej myśli zewnętrznej staję się okrutna, zimna, sukowata, ale to tylko inny poziom sieci. Nieostrożny ruch wszechświata, nazbyt ostre narzędzie użyte nieopatrznie rozcina, przebudowuje sieć, sieć nigdy nie wróci do stanu początkowego choć nadal pulsuje pierwotnym rytmem. Jestem zbyt słaba, nie odcięłam wszystkich cum, ze smutkiem wciągam maskę na maszt. Powiewa, hej ho, hej ho...

*supozycja chaosu nieprzypisana do żadnego znaczmika w tym tekście


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz