sobota, 2 listopada 2019

wykopaliszcza

Hunowie pokopytkowali w swe strony, a ja trochę sobie porysowałam, trochę poczytałam i rozładowując stratygrafię biurka, znalazłam dwie niedokończone akwarelki i parę grzbietów, które miałam zapisać,a  nie zapisałam

*

Z Legendarza dwie pozycje: Duchy polskich miast i zamków, Witolda Vargasa i Pawła Zycha, kontynuacja dziwów i mroków naszego kraiku w szczególności, jak w  tytule oraz Księga smoków polskich z tekstem napisanym przez barzo cenionego przeze mnie Bartłomieja G. Salę z ilustracjami Vargasa i Zycha i tez jak  w  tytule (Marto, jest tu również smok z Torunia). posiadaczom progenitury barzo zalecam, bo naprawdę ładnie są to wydane i zrobione rzeczy.
To z ostatnich zakupów.

*
a ze złogów biurkowych, to

Doroty Masłowskiej, Inni ludzie, znakomity jak zawsze literacko-wariacki flow, świetna translacja rzeczywistości-oczywistości na muzykę słowa, książka hip-hopowa ze smutnymi myślami, brudnymi ulicami i bezdenną, rozpaczliwą bezcelowością szarości. Wydana ładnie, jak powiększona płyta kompaktowa, a najbardziej mnie rozczulił i zajął, w monochromie okładki kolorowy znak Wydawnictwa Literackiego zrobiony na hologram. Śliczny. Tak wiem, nie jestem normalna, ale mnie takie rzeczy dotykają, logika wzorku na tapecie, budowanie obrazów z plam, guzik na podłodze albo postawiona w odpowiednim miejscu kropka, taka tam niesubordynacja stabilizacji.

*

Druga Doroty Masłowskiej książka to Jak zostałam wiedźmą, opowieść autobiograficzna dla dorosłych i dzieci. Nowoczesna wierszowana w kosmicznym stylu Masłowskiej bajęda o podróży przez dobre i złe, o zmaganiach (i uleganiach) z tym, co wciska nam współczesny świat, czyli szarym kitem, i o tym jak walczyć z demonami. Fajna, kostropata taka z ciekawymi ilustracjami pani Marianny Sztymy

*
Michel Houellebecq, Platforma w przekładzie Agnieszki Daniłowicz-Grudzińskiej. Tym razem na tapecie seksualność vs duchowość, rozdzielające się, zmagające, łączące. Smutna historia o miłości. e czytałam ją wcześniej zorientowałam się dopiero na poincie, i barzo dobrze, a co.
" W życiu może zdarzyć się wszystko, a zwłaszcza nic", to motto ogarnia książkę i jej bohaterów. Urzędnik o dość zmęczonej egzystencji i skłonności do seksu, wyrusza na wakacje do Tajlandii, na których to wakacjach poznaje agentkę biura podróży i nie, nie, w Tajlandii nic się między nimi szczególnego nie dzieje, dalej, to już sobie państwo...
Tak, warto poczytać, mi dziś, kiedy o niej myślę pisząc, zrobiło się barzo barzo smutno, ale mi w ogóle jest ostatnio smutno, to może nie z powodu książki, tylko jesieni?.

*

i na koniec książka Przyjaciele. ten o najlepszym serialu na świecie, Kelsey Miller (tłum. Magda Witkowska), którą nabyłam jako fanka serialu nie tylko sobie, ale również krewnym i znajomym królika (również fanom) i niestety nabyłam hurtem nam wszystkim, a dopiero później przeczytałam. Nuda jak uj, nastawiłam się na wiele wspaniałych pozakadrowych ciekawostek, opowiastek, anegdot, a tu pani snuje historię producenctwa serialu , perypetii finansowych z wetkniętym tu i ówdzie jakimś szczególikiem. Czuję się trochę wystrychnięta na dudka, ale to tez nie pierwszy raz, kiedy się tak czuję, więc nakładam swój czubek i ogon chwalę tylko jesienią.

*

i już się znowu górka z biurka zmniejszyła, i mogę teraz przełożyć na biurko górkę z tapczanu,a  to oznacza, że kiedy gość w bom wejdzie z bógwdom, to będzie na tym tapczanie mógł nie tylko usiąść, ale i wyciągnąć nogi (nie kopyta wszakże, mam nadzieję).



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz