Do najazdu Hunów jeszcze trochę, jeden post sobie napisałam byłam o świtaniu i zamroziłam, a żeby nielot w głowie mi nie zdechł, gdyż karmić należy swego nielota, przygarść słów o książczynach.
"Tam Lin i królowa elfów. Prastare podania, legendy i opowieści z Wysp Brytyjeskich", Andrzej Juliusz Sarwa. Jeśli się posiada książeczki z opowieściami z tychże wysp, pozycja ta będzie nieco wtórną, ubogą i lekko przynudzającą, jeśli natomiast jest to pierwsza w temacie, to tylko lekko przynudza.
*
Z Legendarza kolejny tom duetu: Witolda Vargasa i Pawła Zycha , Magiczne zawody; i tu znowu się nie zawiodłam, a mam w kolejce przy łóżku już następne. Krótkie, poparte przypisami opowieści, przekazane prostym, ale nie pozbawionym szlachetności i arachaicznej aury, językiem. Rzecz zdaje mi się jest dostosowana do potrzeb dzisiejszej dziatwy, co szczególnie cenię, bo nie ukrywam, że jako kat szkolny, zawsze przeszukuję zasoby, by wydobyć pozycje zjadalne i zachęcywujące współczesnego młodego czytelnika (sic!) do literatury. No i ładne, klimatyczne ilustracje z paletą barw podbijającą magię opowieści, paleta nawiązuje do półmroku jaskiń, ciepłych kręgów światła, i budząca ten jakże potrzebny dreszczyk.
*
Luk Pearson, Stephen Davies, Hilda i Ukryjcy. Jestem wielką fanką pearsonowskiej Hildy w formie komiksowej, tu mamy książeczkę która jest na podstawie serialu, który jest na podstawie komiksu, trochę to niszczące, ale o dziwo, po pierwszym, świętym oburzeniu, na koniec zaakceptowałam książeczkę, jako tę, którą przeczytam dziatwie na szlachetnych zajęciach zwanych dalej "zajęciami z wychowawcą", no czyż można się oprzeć takiemu: zdaniu "Był lisojeleniem, białą kuleczką odwagi i śliczności."? I czyż nie rośnie natychmiast taka potrzeba, że ach lisojeleniem być? Z tym, ze bez tego zdania z książeczki, to bardziej zycie metodą na lisa plus wiadome, z czym się je jeleń.
Czego brakuje? Absurdalnego, pozasłownego poczucia humoru, które tworzyło się na obrazkach i w lakonicznych zdaniach komiksu, które po prostu wyrasta z czytacza na tle, o ile, rzecz jasna czytacz takowe poczucie humoru w sobie posiada. Ja czasem czuję humor tam, gdzie go nie ma, ale jak to powiedział mój przyjaciel Jakub Sajkowski, ja jestem "regularnie poj.." oj tam oj tam!
*
Strefa wolna. Wiersze przeciwko nienawiści i homofobii. Bardzo udatny tom-zbiór wierszy różnych poetów w przekroju od nie- do znanych. Przyznaję się, że sama tam wysłałam, jednakże niestety chlip chlip, nie dostałam się, a szkoda, bo bardzo byłabym rada znaleźć swe nazwisko w takim towarzystwie. No nic, wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że nienawiść się jeszcze długo długo nie skończy (chyba, że nas szybciej zaleją wody z topniejących lodowców), więc może następnym razem. Tak, czy siak, nawet beze mnie, tom jest bardzo wart mania na półce, a jeszcze bardziej sięgania po niego, bo, proszę państwa, ja się poświęcę i nie wystąpię w następnym, tylko niech ta ludzka nienawiść nareszcie zostanie otrzęsiona, więc czytajmy, oglądajmy ją i walczmy, mądrze i świadomie.
No i to na razie tyle, dużo tego nie ma, bo miałam mnóstwo przeinnych zajęć i na czytanie brakowało czasu, a jeśli zdarzała się chwila czasu, brakowało z takich czy innych względów, pogody ducha,a bez niej nie mogę się skupić. Ale idzie ku dobru i jestem z siebie dumna bo zamówiłam okulary. Czas na piknik!
A, i powoli zabieram się za spacerek po Izraelu i notkę lwowską. ot to. Dziś Dzień Wszystkich Świętych, będzie więc mi smyntorz święcił dziś do okien.
Ps: Oprócz wielkiej litery "ż", nie mam też już na blogu wielkiej litery "ś" i choć Janurz Radwański się ze mnie śmieje, prawdę Wam mówię, nie mam ich i już. Tylko tu, kopiuję ją sobie z worda, czyż nie przypomina Wam to "Drugi Ustapie Upanasku (prusimy czytać jak uwoce warzywa"? (źródło: Krakadił) : ]